Kultura

Osobiste błądzenie po miastach” – malarstwo Agnieszki Dąbrowskiej-Woźniak w Galerii Ad-Hoc

W sobotę, 8 października, w ursuskiej Galerii Ad-Hoc, mieszczącej się w budynku Ośrodka Kultury ARSUS, odbył się wernisaż wystawy malarstwa Agnieszki Dąbrowskiej-Woźniak pt. „Osobiste błądzenie po miastach”.

To pierwsza prezentacja prac artystki w tym miejscu. Pani Agnieszka jest absolwentką Wydziału Malarstwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych – dyplom z wyróżnieniem uzyskała w pracowni profesora Stefana Gierowskiego, aneks z grafiki warsztatowej u profesor Ireny Snarskiej. Jest stypendystką Ministra Kultury i Sztuki oraz Fundacji im. Tadeusza Kulisiewicza. Brała udział w wielu wystawach zbiorowych, ma też za sobą kilka wystaw indywidualnych zarówno malarstwa, jak i grafiki. Ostatnią, w styczniu 2020 r., była wystawa akwarel „Drobne prace” w żoliborskim Miejscu Aktywności Lokalnej (MAL). Artystka od lat związana jest zawodowo z Ursusem – uczy plastyki w tutejszej Niepublicznej Podstawowej Szkole Montessori i Liceum Montessori, a także w Zespole Szkół nr 31 im. Jana Kilińskiego na Żoliborzu.

Wernisaż

Pierwsze rozmowy na temat zorganizowania wystawy w Galerii Ad-Hoc miały miejsce przed dwoma laty. – Wtedy – mówi autorka – byłaby inną wystawą, pokazałabym zupełnie co innego. Po drodze była pandemia.

Spotkanie tradycyjnie rozpoczął kierownik galerii – Piotr Szałkowski. Powitał wszystkich, którzy tak licznie zechcieli przyjść i przedstawił autorkę prezentowanych obrazów: – Zagadkowy tytuł wystawy – „Osobiste błądzenie po miastach” można w różny sposób interpretować. O wyjaśnienie poprosił artystkę – Agnieszkę Dąbrowską-Woźniak.

– Błądzenie po miastach, bo nastawiłam się na swobodne chodzenie, bez konkretnego planu. A w każdym błądzeniu można trafić w różne miejsca. Starałam się podzielić moją drogą z ostatnich dwóch lat, pokazać miejsca, które mnie poruszyły – plastycznie albo emocjonalnie. Pomiędzy widokami bardziej konkretnych miast są obrazy bardziej abstrakcyjne, konstrukcje, labirynty. Szłam nieoczywistą drogą, czuję, że mimo różnic te obrazy gdzieś ze sobą korespondują,

Autorka, z rąk gospodarzy galerii – Grażyny Kostawskiej i Piotra Szałkowskiego, otrzymała kwiaty i pamiątkowy dyplom. Kwiaty przynieśli też goście wernisażu, sporo przybyło spoza Ursusa, byli obecni także współpracownicy oraz uczniowie ze szkoły, wraz z rodzicami.

Zgromadzeni zostali zaproszeni do oglądania.

Rozmowa

W trakcie licznych rozmów podczas wernisażu, pani Agnieszka znalazła też chwilę dla naszej gazety. Pierwsze pytanie dotyczyło okresu, w którym powstały prezentowane prace.

Agnieszka Dąbrowska-Woźniak:  Powstawały w okresie pandemicznym, przez ostatnie 2 lata. Zaczęły pojawiać się, kiedy byliśmy na izolacji, w domu. I każde wyrwanie się, wyjazd – to była chwila wyjątkowa, szczególna. Zaczęło się co prawda od labiryntu, jako symbolu zamknięcia (kilka tak zatytułowanych prac można zobaczyć na wystawie). Labirynty zaczęły prowadzić mnie do miast. Jakoś tak mocno zadziałało na mnie jedno miasto, potem następne. I tak jakby spontanicznie tworzył się cykl – dałam sobie taką wolność bez ram, które zazwyczaj sobie zakładamy. Najczęściej przy tworzeniu mam jakieś założenia, a teraz jeden obraz prowadził mnie do drugiego, i stąd to błądzenie, bo one czasem gdzieś mnie prowadziły, niektóre powstały na bazie wewnętrznych wędrówek, tworzą pewną drogę od miejsca do miejsca. Nie miałam planu, jakie będzie następne. Niektóre miejsca bardzo mnie zaskoczyły i pobudziły plastycznie. W dwóch nie byłam – Ukraina i Bejrut. Ich widoki przewijały się przez media i sprowokowały mnie do spontanicznego i ekspresyjnego obrazu.

Według jakiego klucza układana była wystawa?

– Pierwszą koncepcją było, że ułożę je po kolei, chronologicznie. Ale kiedy przywiozłam obrazy do galerii, to wiedziałam, że tak nie zrobię, że one muszą ze sobą „pracować” (dominuje malarstwo akrylowe, są też akwarele – przyp. WG)

Ile trwa proces od momentu pojawienia się pomysłu do zakończenia obrazu? Czy po ukończeniu jeszcze coś Pani zmienia?

– Różnie, jedne zajmują mi więcej czasu, a niektóre powstają, że tak powiem „od razu”. Są fragmenty, do których wracam, pracuję nad nimi dłużej, ale w ogólnej strukturze obrazu wiele nie zmieniam.

Gdzie powstają prace?

– Maluję w domu, mam jeden pokój przeznaczony na prace, bo przy moim trybie życia to się najbardziej sprawdza. Nie jestem w stanie znaleźć sobie miejsca i czasu, żeby jechać gdzieś, aby tylko malować. To malowanie jest pomiędzy różnymi czynnościami i chcę mieć wtedy obraz przed oczami. Dlatego przeszłam na technikę akrylową, która sprzyja szybszym działaniom. Polubiłam też akwarele, to narzędzie, które zabieram ze sobą, gdy gdzieś wyjeżdżam, choć w domu też ich czasami używam. To najprostszy sposób, żeby mieć ze sobą coś, co daje kolor.

Czy może Pani określić, ile czasu przykładowo powstaje obraz?

– Tak, ale nie chcę tego mówić. Mogę powiedzieć, dlaczego. Wiele razy spotkałam się z takim myśleniem, że ludzie przeliczają czas spędzany nad obrazem na jego wartość, czasami też wielkość.

A gdy ktoś jest zainteresowany kupnem obrazu?

– Wtedy kontaktuje się bezpośrednio ze mną. Na ten moment nie współpracuję z żadną z galerii. Kiedyś takim dobrym miejscem, które pośredniczyło w sprzedaży prac było pismo „Art&Business”, czasami wstawiałam do galerii stacjonarnych, potem rozwinął się rynek internetowy. Obecnie moje prace można obejrzeć i nabyć na stronie: http://www.dabrowska-wozniak.pl/ – tam są jednak obrazy starsze. Najnowsze zwykle zamieszczam na Instagramie i Facebooku.

Czy w swojej pracy pedagogicznej czuje Pani, że udało jej się „zarazić” uczniów chęcią tworzenia?

– Do każdego podchodzę indywidualnie i tego, który jest niepewny albo niechętny, próbuję zarazić. Mam nadzieję, że to mi się udaje, choć 100% pewności nie mam. Wydaje m się, że nikogo nie zniechęciłam. Tych, którzy są dobrzy – potrafię wesprzeć w dalszych działaniach.

Jakie były początki Pani przygody plastycznej?

– Odkąd pamiętam to zawsze lubiłam tworzyć. Było to takie naturalne. Jak byłam dzieckiem, rysowałam głównie konie. To moja druga pasja, sama jeżdżę konno.

A czy w dzisiejszych czasach zawodowy artysta może utrzymać się ze sztuki?

– Niektórzy potrafią. Zależy to od wielu rzeczy, na pewno trzeba się temu poświęcić w 100%. Wydaje mi się, że jeżeli, tak, jak ja dzielę czas na szkołę i swoje tworzenie, to jest to chyba niewykonalne. Może trzeba mieć zupełnie inną strukturę psychiczną niż ja. Ale prawie zawsze w tle jest praca w szkole, na uczelni, w jakimś ośrodku. Gdzieś tam to zaplecze zwykle jest.

Wystawę Agnieszki Dąbrowskiej-Woźniak „Osobiste błądzenie po miastach” można oglądać do 31 października br.

Zapraszamy do odwiedzenia galerii Ad-Hoc.

Tekst, rozmowa i zdjęcia: Wojciech Grzesik