OŻARÓW MAZOWIECKIWydarzenia

Benefis Jerzego Hoffmana w MCC Mazurkas

17-go marca br. w MCC Mazurkas w Ożarowie Mazowieckim odbył się benefis wybitnego polskiego reżysera, którego nie trzeba nikomu przedstawiać – Jerzego Hoffmana. Myślą przewodnią wydarzenia było oddanie mu hołdu z okazji jego 92. urodzin, jubileuszu 70 lat pracy artystycznej oraz 25 lat od ekranizacji „Ogniem i mieczem”. Wydarzenie odbyło się w ramach 64. Forum Humanum Mazurkas.

Otwarcie wieczoru

– Proszę zadzwonić do domu, że przyjdziecie dopiero nad ranem – rozpoczął Prezes Grupy Mazurkas, Andrzej Bartkowski, prowadzący wydarzenie, jak zwykle w znakomitej formie. Towarzyszyli mu wiceprezes Andrzej Hulewicz oraz Aneta Klepacka-Kołbuk, Dyrektor Generalna MCC Mazurkas. Dyrektor podkreślała, jak wspaniale jest kierować jedynym w Polsce hotelem łączącym na aż tak szeroką skalę biznes ze sztuką. – Ogromnie cieszy mnie fakt, że nasza dodatkowa działalność kulturalno-artystyczna jest dostrzegana i bardzo nas to motywuje do dalszej pracy – powiedziała. Powitano także partnerów przedsięwzięcia: Jana Żychlińskiego, Starostę Powiatu Warszawskiego Zachodniego oraz Pawła Kanclerza, Burmistrza Ożarowa Mazowieckiego, dziękując im za okazane wsparcie.

Przebieg wydarzenia umilał Reprezentacyjny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego pod dyrekcją Tomasza Laguna. Jest to największa instytucja artystyczna w Wojsku Polskim oferująca w różnorodnych formach i z wielkim rozmachem treści narodowo-patriotyczne. Z zespołem współpracują uznani artyści – śpiewacy, piosenkarze, tancerze i aktorzy. Program przygotowany na ten wieczór obejmował pieśni wojenne i wojskowe takie jak: „Serce w plecaku” (znane nam wszystkim słowa: „Z młodej piersi się wyrwało…”), podniosłe „My, pierwsza brygada” czy wzruszające „Czerwone Maki na Monte Cassino”. Wiele z nich zostało wzbogaconych przepięknym układem choreograficznym. Pierwszym zagranym utworem było mocno osadzone w naszej tradycji „Hej Sokoły”, podczas którego długo wyczekiwany Jerzy Hoffman wszedł na scenę.

Twórczość oparta na Sienkiewiczu

Powitany długimi brawami reżyser rozpoczął swoje wystąpienie od podziękowań, jak i dawki humoru, którego dostarczał zgromadzonej widowni przez cały wieczór: – Chcę podziękować Grupie Mazurkas za urządzenie mi tego benefisu i wszystkim Państwu za przybycie. Zarówno tym, którzy moje filmy lubią, jak i tym, którzy ich nie lubią, ale przyszli tu z ciekawości, żeby zobaczyć, jak wyglądam. (śmiech) Następnie zwrócił się do Ministra Kultury, Bartłomieja Sienkiewicza, który zaskoczył widownię swoim interesującym rodowodem – jest bowiem prawnukiem Henryka Sienkiewicza. A Henryk Sienkiewicz to nie tylko jeden z najwybitniejszych polskich prozaików, ale także bezsprzecznie największa inspiracja twórcza Jerzego Hoffmana. Inspiracja, która trwała przez całą jego reżyserską podróż: – Myślę, że Pański Pradziad ma tam na górze dużą frajdę, patrząc na Pana. Faktem jest, że Henryk Sienkiewicz odegrał przeogromną rolę zarówno w pokoleniu moich dziadków, w pokoleniu moich rodziców, moim, jak i, jak się okazuje, także późniejszych pokoleń, skoro widzowie chcą te moje filmy nadal oglądać. Telewizja je pokazuje, a ludzie oglądają. Dzięki temu, dzięki tym tantiemom mogę utrzymać mój dom na Mazurach, czego bym absolutnie nie mógł tylko z emerytury. (śmiech). – Z powodu trwającej w tamtych czasach cenzury ekranizację rozpocząłem od końca – od „Pana Wołodyjowskiego”. Dopiero po latach mogłem dokończyć trylogię. Dlatego mogę powiedzieć, że twórczo jestem dziś absolutnie spełniony. (brawa)

Wątek Henryka Sienkiewicza jako bohatera przewodniego reżyserskiej drogi Hoffmana przewijał się tego wieczoru wielokrotnie. Warto wiedzieć, że Henryk Sienkiewicz był mocno związany z leżącym pod Warszawą Lipkowem. Akcja powieści „Ogniem i mieczem” rozgrywała się między innymi właśnie w tych stronach. Tego wieczoru podczas licznych wystąpień znakomitych gości wielokrotnie zwracano uwagę, że Henryk Sienkiewicz bardzo „narozrabiał” (jak ujął to Andrzej Bartkowski) w życiu Hoffmana. Jeden z gości podkreślał wpływ tej sienkiewiczowskiej pasji Hoffmana także na nas, odbiorców: – W czasach szkolnych zasypialiśmy przy książkach Sienkiewicza. Dzisiaj dzięki filmom Jerzego Hoffmana znamy frazy z jego książek na pamięć – to jedna z takich wypowiedzi. Jednocześnie reżyser zaznaczył, że choć Sienkiewicz dostarczał mu niegasnących nigdy inspiracji, to nie mógłby ich urzeczywistnić bez wspaniałych ludzi, którzy mu przez te wszystkie lata towarzyszyli.

Dyrygent potrzebuje zespołu

– Dziękuję wspaniałym aktorom. Dzięki Wam widz po dziś chce oglądać moje filmy. To Wy sprawiliście, że te filmy wciąż żyją. Kim byłby reżyser bez aktorów? Czy wyobrażacie sobie dyrygenta bez orkiestry? – pytał retorycznie Jerzy Hoffman. Aktorzy to jedno. Jednak ważni są także ci stojący po drugiej stronie kamery. – Są ludzie, których nigdy nie widzieliście. Ludzie zza kulis. A kino to połączenie sztuki i przemysłu, olbrzymiej organizacji – to, co widzicie na ekranie jest rezultatem pracy kolektywu. Dlatego cieszę się, że są tu wszyscy moi współpracownicy także z tej mojej strony kamery. Tych ról zawsze było bardzo dużo: montażysta, operator, scenarzysta, kierownik produkcji, producent. Wszyscy fenomenalni. Jeśli kogoś pominąłem to nie dlatego, że nie mam go w sercu, tylko dlatego, że już mimo wszystko – choć chwaliłem swoją głowę – to jednak pamięć już nie ta – dodał reżyser, znów prezentując zachwycającą wszystkich lekkość i dystans do siebie.

Mitologia polskości

O wspomnianej miłości reżysera do swojego ulubionego prozaika mówił także wspomniany Bartłomiej Sienkiewicz, gdy pojawił się na scenie. – Kino w tych swoich najwspanialszych historiach opowiada o miłości. Znamy te miłości filmowe utrwalone przez tradycję kina doskonale. I też te miłości poza planem, które bywały wielkim skandalem. Ale w polskim kinie nie ma większej miłości niż miłość Jerzego Hoffmana do Henryka Sienkiewicza. Nie ma większej. Tylko taka miłość była w stanie przekroczyć nędzę, trudy, ustroje, epoki, prawie że języki – żeby być razem z przedmiotem swojej miłości. To właśnie to uczucie wzbogaciło polską kulturę i polskie kino o epickie obrazy i stworzyło zupełnie nową jakość myślenia o sobie jako o wspólnocie, kraju, Polskie, patriotyzmie i kulturze. To właśnie tej miłości Jerzego Hoffmana zawdzięczamy siłę polskiej kultury pomiędzy ustrojami i epokami. To jest siła miłości – mówił.

– Ale mistrz Jerzy Hoffman dokonał jeszcze jednego niezwykłego dzieła. Język powieści Henryka Sienkiewicza nieuchronnie się starzeje, w miarę zmiany samego języka, kultury, przemian cywilizacyjnych. Ale okazuje się, że we współczesnym świecie, świecie popkultury, meblowania domu na nowo po wielkich i trudnych zmianach, nagle okazało się, że można znów mówić językiem pierwotnej mitologii. Bo właśnie tym jest trylogia – mitologią polskości. Polska wraca do podstawowych mitów, które tak dobrze ujął w swojej twórczości Henryk Sienkiewicz. W tym sensie mistrz Jerzy Hoffman ocalił Sienkiewicza. To jest dzieło miłości – podsumował Minister.

Współczesność

Podczas swojego przemówienia reżyser dokonał także słusznej, choć niepokojącej analogii do czasów współczesnych. – Mam 92 lata. Urodziłem się rok przed przyjściem Hitlera do władzy. Może dlatego nie spieszyłem się na ten świat i zacząłem oddychać i wrzeszczeć dopiero po czwartym klapsie! (śmiech). – Wiele w swoim życiu widziałem. Widziałem wiele rzeczy pięknych i ohydnych. Radosnych i tragicznych. Ale tego, że tuż obok, przy samej granicy rozpocznie się straszliwa wojna, taka, jaką pamiętam z dzieciństwa, tego, że Putin zaatakuje Ukrainę, nie spodziewałem się. A powinienem. Bo chlubię się tym, że jestem amatorem historii.

– Ale, jak wiadomo, niewielu ludzi uczy się historii, a prawie nikt nie wyciąga z niej wniosków. Powtarza się to samo, historia zatacza koło. Pamiętam jako dziecko (bo w momencie wybuchu wojny miałem pójść pierwszego września do drugiej klasy), jak Hitler wkroczył do Austrii, a Europa i świat milczeli. Hitler zajął Czechosłowację, świat nadal milczał. I dopiero gdy uderzył na Polskę, to wtedy coś ruszyło i okazało się, że Europa do tej wojny z Hitlerem w ogóle nie jest przygotowana. Niestety, podobnie dzieje się dzisiaj. Ale święcie wierzę, że doczekam dni, kiedy taki sam koniec, jaki spotkał tych, którzy rozpoczęli podpalanie świata w roku 1939, atakując nas, że taki sam koniec spotka tych, którzy rozpętali tę brutalną wojnę na Ukrainie. (kolejne długie brawa).

Benefis jako hołd

Następnie Prezes Andrzej Bartkowski przedstawił dalszą agendę wieczoru. Wyjaśnił przy tym założenia, jakie przyświecają organizacji benefisów takich jak ten (a było już ich kilkanaście). Zaznaczył: – Póki żyjemy, będziemy takie benefisy robili, bo naszym celem jest sprawić przyjemność artyście i oddać mu hołd. Benefis to nie wywiad z artystą, to nie reportaż. To właśnie ten hołd złożony wielkiemu talentowi, człowiekowi wybijającemu się z nim mocno nad innych. Ten hołd i wdzięczność za to, co nam dali ci wielcy artyści. Także dzisiaj w tym benefisie wskrzesimy kilka filmów – dodał, rozpoczynając tym samym pokaz wybranych scen z najbardziej znanych filmów Jerzego Hoffmana. Pokazy te były przeplatane pojawianiem się na scenie wielkich aktorów i innych szeroko rozpoznawalnych twarzy. Pierwszą z nich była aktorka Anna Dymna.

Pasja i autentyczność

– Brakuje mi słów, żeby powiedzieć, kim dla mnie Jurek jest – zaczęła aktorka. Powiedziała, że życie każdego z nas to droga, która bywa bardzo różna. Jej droga była kręta i wyboista, bywały na niej różne przepaści. Miała jednak ogromne szczęście, że bardzo wcześnie pojawił się w jej życiu Jerzy Hoffman, który nadał mu odpowiedni wektor. – Spotkałam wielu cudownych ludzi, a jednym z absolutnie najważniejszych jest Jurek Hoffman, który od początku mi zaufał. Jurek jest pełen pasji. Jak coś robi, to robi to naprawdę. Szanuje ludzi. Patrzyłam zawsze z zachwytem, podziwem i wzruszeniem jak traktuje wszystkich na planie. Wszystko jedno czy był to rekwizytor czy pan od wózka, Jurek zawsze szanował wszystkich. Pamiętam, jak walczył zawsze o ludzi. Uważnie to obserwowałam i wszystkiego się od Ciebie uczyłam – dodała, zwracając się bezpośrednio do reżysera. Wspomniała o jeszcze jednej wyjątkowej właściwości, którą zawsze ujmował ją reżyser.

– Jurek jest człowiekiem całkowicie prawdziwym. Takich ludzi naprawdę nie ma dużo na świecie. Jak coś czuł, to zawsze o tym mówił. Jak się wzruszał, to miał łzy w oczach. Nie wstydził się tego. Jurek jest dla mnie przepełniony prawdziwą miłością do życia – powiedziała. Nawiązała także do swojej słynnej roli w „Znachorze” wyreżyserowanym przez Hoffmana, którego polscy widzowie absolutnie pokochali. – Dzięki Jurkowi nigdy się nie zestarzeję. Jestem ciągle młoda. Bo cały czas lecę w telewizji (śmiech). – Dziękuję za wszystko, za to, że jesteś. Nadal uczysz mnie największej wartości. W zawodzie aktorskim bywa strasznie trudno, ale jak ma się takiego mistrza to człowiek sobie poradzi – podsumowała Anna Dymna.

Nieśmiertelny „Znachor”

I rozpoczął się, wywołany przez Annę Dymną krótki pokaz filmu „Znachor”. Zgromadzona na sali publiczność zareagowała zdecydowanie największym entuzjazmem właśnie przy tym filmie. Została zaprezentowana słynna, końcowa scena rozpoznania bohaterów filmowych w sądzie. Jednego z bohaterów grał aktor Tomasz Stockinger, który tuż po pokazie został zaproszony na scenę: – Jak ja się cieszę, Mistrzu, że widzę Cię w zdrowiu. I tak pięknie uraczyłeś nas tutaj swoim wystąpieniem. Cieszę się, że jestem i że Państwo tak licznie tutaj przybyli – jest pełna sala – mówił Stockinger. Faktycznie, tego wieczoru sala konferencyjna w Mazurkasie zdumiewała wysoką frekwencją. I kontynuował: – Mam jeszcze jedno życzenie, żebyś jak najdłużej, Jurku, świecił nam przykładem wspaniałego reżysera, człowieka, Polaka. Byłeś autorytetem przez te wszystkie lata, cieszę się, że znalazłeś się na mojej drodze.

Aktor także nawiązał do tego, że „Znachor” jest wyjątkowo często emitowanym przez różne stacje telewizyjne filmem. – Jestem wzruszony. Minęło ponad 40 lat. Chciałbym wrócić do tamtych czasów – z kilku powodów. Żeby raz jeszcze grać piękną parę z Anią, żeby usłyszeć pewny, jasny komunikat świetnego reżysera, mistrza zza kamery, który wie, jak to powinno być. Chciałbym wrócić do czasów, kiedy nikt nas nie poganiał, kiedy mieliśmy czas, żeby pomyśleć, porozmawiać, znaleźć właściwe rozwiązanie. Chciałbym wrócić do czasów, kiedy nie było reklam. (śmiech). Opowiedział także kilka anegdot z czasów powstawania tego filmu w 1981 roku. Mogliśmy dowiedzieć się z nich, jaki Jerzy Hoffman był na planie filmowym. A w kolejnych minutach tego wieczoru mogliśmy to także sami zobaczyć.

Mistrz na planie

Motywem wspólnym prezentowanych dalej urywków filmowych był Jerzy Hoffman w roli głównej – ich bohaterem był mistrz we własnej osobie. Mogliśmy podejrzeć go na planie, jak mówi do aktorów, jak im podpowiada, jak kreuje dobrze nam znane sceny. Mogliśmy poznać kulisy powstawania słynnych ekranizacji. W kilku z nich Hoffman opowiada o swojej pracy reżyserskiej, a także towarzyszących mu na tej drodze zawodowej ludziach, podsumowując: – Uważam, że najważniejszym elementem kina są aktorzy. Kocham aktorów, aktorzy to wiedzą i mnie kochają również. Takich wspomnień ważnych dla niego ludzi było tego wieczoru bardzo dużo.

Więcej takich zakulisowych ujęć z planu można obejrzeć w hotelu „Trylogia” w podwarszawskiej Zielonce. Jak wskazuje sama nazwa, miejsce to jest inspirowane twórczością Sienkiewicza i przyświeca mu cel upamiętnienia nie tylko wielkiego pisarza, ale także jego najwierniejszego promotora, jakim bez wątpienia jest mistrz Hoffman. Do odwiedzin tego miejsca zachęcał wymownie Andrzej Bartkowski: – Jest co oglądać! Można obejrzeć tam wiele filmów pokazujących Hoffmana na planie – jaki jest. Jak jest lubiany przez artystów. Jak nimi rządzi. Jak pokazuje każdą scenę. Coś wspaniałego. Ale właśnie taki żywiołowy zawsze był i nadal jest. Fantastyczna arena pamięci dla Mistrza Hoffmana – skonkludował.

Wystawa plakatów

Upamiętnieniu reżyserskich dokonań Hoffmana służyła również wystawa malarska przygotowana specjalnie na to wydarzenie. Tę część wieczoru poprowadziła Janina Tuora, kurator wystaw (już od 12 lat) w ramach projektu Forum Humanum Mazurkas. Towarzyszył jej Witold Mysyrowicz – grafik, karykaturzysta, ilustrator, autor serii 14 plakatów pt. „Filmy fabularne Jerzego Hoffmana w plakatach Witolda Mysyrowicza”. Artysta opowiedział o niej podczas rozmowy na proscenium – obowiązkowej części każdej edycji Forum Humanum Mazurkas.

– Wpadł mi do głowy pomysł, żeby uczcić to wydarzenie wystawą dosyć specyficzną. Zaproponowałem plakaty do wszystkich filmów fabularnych Jerzego Hoffmana. Pamiętajmy jednak, że jego twórczość jest dużo szersza. Zaczynał od filmów dokumentalnych, których nigdy nie porzucił. Mysyrowicz podkreślił, że filmy fabularne Hoffmana powstawały na przestrzeni 45 lat. Obejmują zatem wiele pokoleń, wpisane są w nie zmiany epok widoczne w kulturze i społeczeństwie. I właśnie dlatego wybrał formę plakatu. – Plakat powstaje w charakterystycznej dla swoich czasów stylistyce, jest ich świadectwem. Stworzyłem serię plakatów bardzo syntetycznych, elementarnych, szkolnych, ascetycznych, niewchodzących w detale ani w specyfikę poszczególnych filmów. Po to, aby można było jednym spojrzeniem ogarnąć tę jakże bogatą twórczość filmową wielkiego mistrza kina. To jest mój hołd – podsumował autor wystawy.

O projekcie

Inicjatywa, w ramach której odbywał się ten benefis, czyli Forum Humanum Mazurkas, ma już długą historię. To już 64 wydarzenia kulturalno-artystyczne, realizowane pro publico bono z pasji i miłości do sztuki. Każda edycja gromadzi kilkusetosobową publiczność, niezmiennie zachwyconą oferowanym repertuarem. Tak było i tym razem. Przez cały wieczór panowała ciepła atmosfera, wielka życzliwość. Bez wątpienia jest to wielką zasługą także samego bohatera tego wydarzenia – Jerzy Hoffman dał się poznać jako człowiek niezwykle serdeczny i otwarty, ze wspaniałym poczuciem humoru, ujmującym dystansem wobec siebie i skłonnością do rozbrajających ripost. Zwracając się do widowni frazą „Powiem Wam”, stwarzał aurę niezwykłej intymności – jakby mówił do kilku osób, a nie kilkuset.

Aby prawdziwie oddać mu hołd, wspomnijmy na koniec o kilku nagrodach, którymi został odznaczony w trakcie swojej reżyserskiej podróży. Były to m.in. Złoty Krzyż Zasługi w 1959 roku, dyplom Ministra Spraw Zagranicznych za zasługi w propagowaniu kultury polskiej za granicą za rok 1981, Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” w 2005 roku, Polska Nagroda Filmowa „Orzeł” w kategorii: Nagroda za Osiągnięcia Życia w 2006 roku. Ostatnim nakręconym przez niego filmem była „1920: Bitwa Warszawska” (2011) o wojnie polsko-bolszewickiej wpisanej w ramy wojennego melodramatu. Zachęcamy do poznania pełnej, bogatej filmografii reżysera i uczynienia z niej regularnych seansów. To prawdziwe majstersztyki, które przez lata biły rekordy popularności. Wracajmy do nich wszystkich, nie tylko do „Znachora”.

Tekst i zdjęcia: Marlena Hess

MS 4/2024, 25 kwietnia 2024