Warto przeczytać

Warto przeczytać

„Wierzyliśmy jak nikt”

Rebecca Makkai

Losy młodych mężczyzn z Chicago lat 80., wśród których AIDS zbiera swoje żniwo, przeplatają się tutaj z niemal współczesną opowieścią o poszukiwaniach zaginionej córki przyjaciółki jednego z nich. Ukazane przez autorkę historie dzieli niemal 30 lat. Postacią, która spaja obie opowieści jest Fiona, przyjaciółka Yale’a, młodego dyrektora rozwoju chicagowskiej galerii sztuki. Jego dynamicznie rozwijającej się karierze towarzyszy stopniowe odchodzenie partnera oraz najbliższych przyjaciół, jednym z nich jest brat Fiony. Czytelnik zaczyna mimowolnie towarzyszyć bohaterom w ich stracie oraz – w przypadku Yale’a – lęku przed wynikiem testu na HIV. Sięgając po tę obszerną książkę lepiej się na to przygotować. Mimo smutnego, tragicznego wręcz tematu, zabrakło mi pogłębionego opisu bohaterów, wobec czego trudno było się do nich przywiązać, ani w ogóle jakkolwiek do nich ustosunkować. Podczas lektury napotkałam również dość liczne dłużyzny, niewiele wnoszące do powieści fragmenty, które bez wątpienia można by pominąć.

„Oceanarium”

Loveday Trinick

„Muzeum Oceanu” to nowość na rynku literatury dziecięcej. Poprzednio w tej serii ukazały się również: „Muzeum Zwierząt”, „Muzeum Anatomii”, „Muzeum Grzybów”, „Muzeum Roślin”, wszystkie -nakładem Wydawnictwa Dwie Siostry. Tym razem otrzymujemy wielki album na temat mieszkańców oceanu. Podczas jego lektury małoletni czytelnik otrzymuje bogate kompendium wiedzy o podwodnej faunie i florze. Dowiaduje się również wielu ciekawostek o samym oceanie, np. że pokrywa ponad dwie trzecie powierzchni Ziemi, dostarcza połowę tlenu i jest schronieniem dla setek tysięcy stworzeń, w tym tych najstarszych gatunków. Podczas lektury dzieci poznają tajemnice i warunki życia ryb, ssaków i roślin. Dowiadują się jak powstaje perła oraz dlaczego ośmiornica staje się niewidzialna. Cała rodzina znajdzie tu tajemnice i ciekawostki z życia oceanu, o których nie uczą w szkole i nie mówią w telewizji. Każdy, bez względu na wiek, odnajdzie tu coś nowego i odkrywczego.

„Domofon”

Zygmunt Miłoszewski

Debiutancka powieść autora znanych kryminałów tj.: „Uwikłanie”, „Ziarno prawdy” czy „Gniew”. Do dziesięciopiętrowego bloku na warszawskim Bródnie wprowadza się młoda para z warmińsko-mazurskich prowincji. Już na samym początku, Roberta i Agnieszkę spotykają dziwne, nieco kuriozalne zdarzenia, np. znajdujące się w windzie zwłoki mężczyzny z odciętą głową czy też labirynt piwnicznych podziemi. Serię nietypowych suicydalnych przypadków śmierci w tajemniczym budynku badają miejscowi policjanci. Sprawa nie posuwa się jednak do przodu, dlatego przejmują ją sami mieszkańcy, którzy na własną rękę próbują dociec czy seria niefortunnych zdarzeń jest dziełem jakichś zbiorowych zaburzeń społecznych czy może efektem niezrozumiałych, paranormalnych zjawisk. Debiut literacki Miłoszewskiego śmiało można zaliczyć do gatunku jakim jest horror, bo powieść grozy to zdecydowanie za mało, jak na przytoczone przez niego historie. Autorowi na pewno nie można odmówić pomysłowości fabularnej, jednak książka napisana jest dosyć płytko, jakby nie była dopracowana. Postacie w niej występujące są przewidywalne i jednowymiarowe, trudno jest się do nich ustosunkować. Na szczęście fabuła jest już nieco lepiej skonstruowana, dzięki czemu nie porzuciłam lektury. „Domofon” napisany był z przymrużeniem oka. Jak większość horrorów, nie budzi grozy, ale tworzy jej atmosferę (nie zawsze owocnie). Polecam tę książkę jako wypełnienie czasu w drodze do pracy.

Poleca Lucyna Dąbrowska

MS 1/2023, 23 lutego 2023