URSUSWywiady

„Ursus powinien na swojej historii budować przyszłość. Dbać o tożsamość dzielnicy i łączyć to z nowoczesnymi rozwiązaniami”

Ostatnio w przestrzeni publicznej coraz więcej słychać o „Stowarzyszeniu Bezpieczny i Zielony Ursus”. Proszę przybliżyć naszym Czytelnikom genezę powstania tej organizacji.

Krzysztof Daukszewicz (KD): Jeden z deweloperów chciał zabudować 8-piętrowymi blokami działkę przy ul. Gierdziejewskiego, która zgodnie z uchwalonym planem zagospodarowania była przeznaczona na szkołę. Mieszkańcy okolicznych bloków widząc, że na wsparcie Zarządu Dzielnicy nie ma co liczyć, zaczęli sami się organizować. Pomysł żeby założyć stowarzyszenie pojawił się więc po protestach w sprawie Lex Deweloper na Szamotach – choć już wcześniej przymierzaliśmy się do tego, żeby zacząć działać razem.

Czy to znaczy, że ograniczacie się w działaniach do Szamot?

KD: – Od Szamot się zaczęło. Przy tej interwencji pojawiali się kolejni działacze społeczni, aktywiści dzielnicowi. Tak poznałem wielu fantastycznych ludzi z dzielnicy. Zaangażowanych, mających dużo energii do działania. W ten sposób trafiłem też na Michała Sutyńca. Szybko okazało się, że jest wiele innych tematów, które łączą wszystkich mieszkańców dzielnicy. Infrastruktura, dojazdy, gęsta zabudowa. Szybko nawiązaliśmy też kontakt z sąsiadami z Niedźwiadka, a dalej poszło już z górki.

Michał Sutyniec (MS): – Zgadza się. Krzysztof ma dużą wiedzę o funkcjonowaniu samorządu, ruchów miejskich i tym, co wydaje mi się, że od dziecka płynie także w mojej krwi – prawach obywatelskich. Jednym z tematów, które wspólnie zaczęliśmy badać były zalania – czy to na Cierlickiej czy na Skoroszach, gdzie podtapiało po deszczach moją i okoliczne wspólnoty. Postanowiliśmy połączyć siły.

Macie poczucie, że te miesiące współpracy dały pozytywny efekt?

KD: – Zdecydowanie, ale chcę podkreślić, że to głównie zasługa mieszkańców, dla których nasza współpraca była impulsem do działania. Dostrzegli oni możliwości zmian i aktywnego wpływania na rzeczywistość. Zaangażowanie mieszkańców i współpraca potrafią sporo zmienić. Na Szamotach urzędnicy powtarzali nam, że na tymczasowe przejście piesze na Herbu Oksza nie ma szans, tymczasem po kilku miesiącach przypominania o temacie deweloper sam ułożył ścieżkę z płyt betonowych. Tym sposobem rodzice idący do nowego przedszkola nie muszą iść dwóch kilometrów naokoło albo stać w korkach.

MS: – Sprawa taka jak słupy oświetleniowe na Regulskiej, które postawiono dokładnie w osi przejść dla pieszych. Dzięki szybkiej interwencji w Zarządzie Dróg Miejskich udało się zlecić ich przestawienie, co spowodowało, że prowadzący wózek dziecięcy nie musieli schodzić na jezdnię, żeby się zmieścić. To są małe sprawy, ale na co dzień bardzo ważne. Zagrażające bezpieczeństwu „Wesołe Miasteczko” na Skoroszach, które udało się skontrolować. Mieszkańcy zwrócili się do mnie, ponieważ dostrzegli skuteczność i determinację w obronie ich praw przez Stowarzyszenie Bezpieczny i Zielony Ursus.

„LUDZIE SĄ WAŻNI. URSUS TO LUDZIE”

Jeżeli mielibyście wskazać trzy rzeczy, które są ważne dla Ursusa to co by to było?

MS: – Tu nie chodzi o rzeczy ani sprawy. Ludzie są ważni. Ursus to ludzie.

KD: – Jest wiele obszarów, w których dostrzegamy możliwości, ale należy wyjść od potrzeb mieszkańców. My nie odpowiadamy „tego się nie da”, lecz „jak to zrobimy, nawet jeśli to trudne”. Jeżeli mówimy o edukacji, to najważniejsze jest zdanie uczniów, ich rodziców i nauczycieli – wspólne, wypracowane w konsultacjach społecznych. Dobrze przepracowane – dają szansę na rozwiązanie.

Chciałbym jednak usłyszeć jakieś konkrety…

KD: – Po przeprowadzce do Ursusa szczególnie uderzyło mnie to, że dzielnica z tak bogatą historią praktycznie nic z nią nie robi. Jest tyle dobrych przykładów udanych rewitalizacji – „Koneser” na Pradze, „Stara Papiernia” w Konstancinie, „Manufaktura” w Łodzi. Tymczasem w Ursusie zabytkowe hale niszczeją, rozpada się mur zakładów, budynek domu kultury „Arsus” pozostaje w rękach prywatnych, choć od dawna wiadomo, że właściciel najchętniej by go sprzedał.

MS: – Mieszkańcy mówią o dawno obiecanym muzeum Ursusa. Mamy piękne miejsce – „Izbę Tożsamości Ursusa”, ale to zdecydowanie rozwiązanie tymczasowe. Jesteśmy pełni podziwu, że jest tak doskonale prowadzone (i to przez jedną, bardzo zaangażowaną osobę), jednak ambicje dzielnicy powinny być większe. Nasz Ursus to miejsce, w którym de facto powstawał polski przemysł w dwudziestoleciu międzywojennym. Nie mówiąc o tym, że fabryka w Ursusie tak naprawdę powołała to miejsce – a obecnie dzielnicę Warszawy – do życia. Przełomowym dla całej Polski wydarzeniem były strajki robotnicze w 1976 roku w Ursusie, Płocku i Radomiu. Czas aby eksponaty, które rozjechały się po świecie, wróciły do domu.

KD: – Ursus powinien na swojej historii budować przyszłość. Dbać o tożsamość dzielnicy i łączyć to z nowoczesnymi rozwiązaniami. Tym możemy się wyróżniać. Zapewniać rozwój dzielnicy i dobre życie mieszkańcom. To oni – w przeszłości i teraz – powinni być najważniejsi.

A jakie są perspektywy związane z metrem? Kiedy rozbudowa warszawskiego węzła zapewni Ursusowi komfort komunikacyjny?

KD: – O metrze pisałem na swoim blogu już pod koniec 2022 roku, jeszcze przed ogłoszeniem planów rozbudowy sieci przez prezydenta Trzaskowskiego. Policzyłem wtedy, że realny horyzont czasowy to 2040 rok. Jak wynika z opublikowanych przez miasto dokumentów, przedłużenie linii M2 jest tymczasem planowane na 2045 rok, a budowa linii M5 – jeszcze później. Nie pomyliłem się więc szczególnie. Ale nie chodzi tutaj o to, czy miałem rację czy nie – ważne jest to, że przez najbliższe 20 lat będziemy musieli sobie radzić bez metra. Co oznacza, że trzeba zadbać o transport w dzielnicy już teraz.

„ZAANGAŻOWANIE MIESZKAŃCÓW I WSPÓŁPRACA POTRAFIĄ SPORO ZMIENIĆ”

MS: – Na pewno będziemy wspierać miasto w temacie budowy metra do Ursusa, ale nie mamy też złudzeń – wielu ekspertów wskazuje na to, że to nieopłacalny projekt, nie wiadomo jak spojrzy na to Unia Europejska, której finansowanie jest niezbędne. Zobaczymy, jak będzie wyglądało zapełnienie linii na Bemowie, jeżeli stanie się sukcesem frekwencyjnym, to będziemy apelować o jej wydłużenie jak najszybciej. Ale na razie trzeba zabiegać o więcej autobusów, nową linię SKM przez Gołąbki i Ursus Północny, wreszcie dobry dojazd do Metra Karolin dla wszystkich osiedli Ursusa. Żeby ludzie, którzy chcą dojechać do pracy na czas, mieli wygodną alternatywę dla samochodów. Jedno jest pewne, bez szybkich działań korki będą większe.

Już teraz mieszkańcy dzielnicy skarżą się na korki i brak miejsc parkingowych. Czy macie Panowie pomysły na rozwiązanie tych problemów?

KD: – To jest trudny temat. Od kiedy sprowadziłem się do Ursusa pielgrzymuję po rozmaitych instytucjach miejskich i wypytuję o inwestycje – takie jak np. udrożnienie skrzyżowania przy Factory – licząc na to, że miasto wreszcie zauważy problemy komunikacyjne Ursusa. Ale też nie liczę na bardzo wiele – miejsce jest ograniczone, a mieszkańców (wprowadzających się do nowych osiedli) tylko przybywa.

MS: – Oprócz korków mieszkańcy narzekają na parkowanie. Ale drugą stroną medalu są zastawione chodniki, po których trudno przejść starszym mieszkańcom czy rodzicom z wózkiem dziecięcym. Osobiście powoli zmieniam swoje życie i częściej korzystam z komunikacji zbiorowej niż z samochodu. Polecam i zachęcam. Wiem, że kolej w nieustannym remoncie, a tłok, np. w autobusie linii 517, czasami nie do wytrzymania. Jednak to można we współpracy z miastem poprawić. Warto również zastanowić się nad lepszą organizacją ruchu pod szkołami w Ursusie.

KD: – Najlepiej byłoby to jakoś wypośrodkować. Na przykład wykorzystywać remonty ulic, żeby wytyczać miejsca parkingowe, ale już poza chodnikiem. Taką szansę przegapiono m.in. na Gierdziejewskiego i przy Walerego Sławka, gdzie na kilku fragmentach jezdni, m.in. przy parku Achera, można było wytyczyć także pas parkingowy. To by ulżyło trochę kierowcom i poprawiło bezpieczeństwo na tych szerokich drogach. W przypadku obu tych remontów zapomniano też o pieszych i rowerzystach. Nie podoba mi się to, wolałbym, żeby władze dzielnicy i miasta podchodziły do takich remontów kompleksowo.

Wierzą panowie, że Wasza aktywność faktycznie może coś zmienić ?

MS: – Jak najbardziej! Bardzo często słyszymy z ust włodarzy dzielnicy znamienne „nie da się”. Tak było chociażby w przypadku projektu skrzyżowania ulic Sosnkowskiego z Tomcia Palucha i ul. Starodęby. Nikt nie pytał mieszkańców o ich potrzeby, a te powinny być przecież najważniejsze. Pod uwagę wzięto jedynie potrzebę ruchu tranzytowego – wyjazdu z dzielnicy. Mieszkańcy zaczęli protestować. Żądać konsultacji społecznych. Spotkanie z Biurem Zarządzania Ruchem Drogowym w m.st. Warszawa pokazało, że można wypracować projekt zgodny z oczekiwaniami mieszkańców. Wystarczy porozmawiać…

„URSUS TO BOGATA W HISTORIĘ I CIEKAWA DZIELNICA, W KTÓREJ MOŻE SIĘ DZIAĆ BARDZO WIELE”

KD: – Też mógłbym przytoczyć kilka takich przykładów, choćby tymczasowe chodniki i przejścia dla pieszych przy ul. Posag 7 Panien. Okazuje się, że grupa zmobilizowanych „lokalsów” jest w stanie sporo zmienić. Wymaga to jednak wysiłku i zaangażowania, czego – mam wrażenie – lokalnym władzom brakuje.

Wszystkie inwestycje ratusza w dzielnicę są przez to przyjmowane jako wielki sukces. Ale co to za sukces, jeżeli na wszystko – od szkół po dodatkowe autobusy – trzeba czekać latami? Tymczasem nowe bloki są oddawane praktycznie każdego miesiąca. Wyludniające się Śródmieście wywalczyło dla siebie dom kultury za ponad 100 mln zł, a rosnący od trzech dekad Ursus musi zadowolić się połową tej kwoty, a w kwestii muzeum Ursusa pozostaje nam staranie się o wsparcie inwestorów prywatnych.

MS: – Ciężko też doprosić się o małe rzeczy, jak usunięcie starych i zagrażających przechodniom latarni, remonty chodników. Ursus to wspaniała dzielnica, ale można odnieść wrażenie, że nie ma gospodarza, który by faktycznie każdego dnia przemierzał jej ulice i zwracał uwagę na to, co można poprawić. Już nie będę wspominał o całej sadze z wiaduktem na Niedźwiadku, do którego przez 10 lat nie dało się dociągnąć dojazdu.

Wszystko co mówicie skłania mnie do zadania pytania czy nie macie ambicji startu w wyborach samorządowych?

KD: – Gdy zakładaliśmy Stowarzyszenie Bezpieczny i Zielony Ursus nie braliśmy tego pod uwagę. Alan Rynio, jeden z kolegów z Szamot, zaproponował złożenie do Rady Dzielnicy wnios­ku o powołanie Rady Osiedla Szamoty. Uznałem wtedy, że to będzie wystarczające zaangażowanie w sprawy dzielnicy. Ale historia tego, jak potoczyły się sprawy związane z wnioskiem, ile czasu zajęło jego rozpatrzenie udowodniła, że bez reprezentacji w Radzie Dzielnicy może być krucho. Niby radni zgodzili się na powołanie Rad Osiedli dla całego Ursusa, ale… kiedy to nastąpi – nie wiadomo. Tymczasem wybory już w kwietniu.

MS: – Dużo zmieniło też zaangażowanie w stowarzyszenie osób spoza Szamot. Połączyliśmy siły z ruchem RSMtoMY, działającym prężnie na Niedźwiadku. Dołączyły też osoby ze Skoroszy, w tym ja. Potem zaczęły się pytania od sympatyków – czy planujemy wystartować do rady dzielnicy? I tak, od słowa do słowa, temat wyborów samorządowych w końcu został omówiony na jednym ze spotkań i podjęliśmy decyzję, że startujemy – jako Zielony Ursus.

KD: – Mamy już trochę doświadczeń związanych z kampaniami wyborczymi. To ogromny wysiłek – trzeba dotrzeć do wielu osób z programem, przekonać wyborców, że warto oddać głos na zmianę. Warto ten wysiłek podjąć, jeżeli chce się mieć realny wpływ na to, co się dzieje w dzielnicy. A jest sporo spraw, które łączą mieszkańców wszystkich osiedli – chociażby sprzeciw przeciwko ciągłemu dogęszczaniu dzielnicy. Na Szamotach chodzi o przeznaczenie całości osiedla pod zabudowę mieszkaniową oraz o Lex Deweloper. Ale już na Niedźwiadku mieszkańcy protestują przeciwko wycinkom drzew pod nową zabudowę wciskaną między bloki.

MS: – Na Skoroszach od lat brakuje porządnego parku. Jeżeli wszystkie wolne działki zostaną zabudowane blokami, stracimy szansę na tereny zielone dla mieszkańców. Będzie też więcej zalań i podtopień. Woda musi gdzieś spłynąć, a kanalizacja burzowa już teraz „nie wyrabia”. Zresztą cały świat już wie, że wodę należy zatrzymać i rozsączać, a nie oddawać do ścieku. Jedno dorosłe drzewo może wytranspirować latem do 450 l wody dziennie. Parki i tereny zielone to inwestycja w bezpieczeństwo kolejnego pokolenia mieszkańców.

Jakie jest Wasze podejście do partii politycznych w kontekście samorządu?

KD: – W stowarzyszeniu przyjęliśmy zasadę, że działamy ponadpartyjnie, co nie oznacza, że nie mamy poglądów politycznych. Mamy. Stowarzyszenie ma ten komfort, że może skupiać różne środowiska i tak jest u nas. Zerknijmy na zarząd. Michał Sutyniec jest przecież zaangażowany w prowadzenie biura poselskiego Michała Kobosko i sympatyzuje z PL2050. Ja jestem przywiązany do poglądów lewicowych i startowałem z ich list do Sejmu. Michał Mroczek jest w apolityczny i bezpartyjny. Są też wśród nas wyborcy innych partii.

MS: – Przeprowadziliśmy na ten temat kilka poważnych rozmów – wyszło z nich, że na lokalnym, samorządowym poziomie, podziały polityczne tracą na znaczeniu. Ostatecznie w dzielnicy wszystkim zależy na sprawach lokalnych, a nie światopoglądowych – mniej dzikiej deweloperki, więcej zieleni, lepsze szkoły, lepsza komunikacja. We współdziałaniu chodzi o to, aby rozmawiać ze wszystkimi, a nie udawać, że się z nimi nie rozmawia – przybierając dziwaczną pozę niezależności. Ważna jest odpowiedzialność, zobowiązanie i sprawczość. Szukałem w internecie do czego zobowiązało się programowo jedno ze stowarzyszeń startujących w wyborach i mających przedstawicieli w Radzie Dzielnicy. Nic nie znalazłem. Właściwie mogę powiedzieć, że dotrzymali słowa. Tylko czy o to chodzi?

Jakie macie plany na rok 2024?

KD: – Wygrać wybory (śmiech). A poza tym złożyć do ratusza petycje w sprawie remontów i organizacji ruchu na kilku ulicach, zacząć prace nad Przewodnikiem po zabytkach Ursusa. Bardzo chciałbym także urządzić kolejny piknik sąsiedzki oraz jakieś wspólne prace ogrodnicze – wierzę, że integracja mieszkańców wśród takich małych spraw to jest świetna rzecz. Jeżeli mieszkańcy obdarzą nas zaufaniem, to dzięki nim zyskamy nowe instrumenty do działania. Dla nas oznacza to solidną pracę i realizację programu wyborczego, który jest już gotowy. Niebawem zostanie zaprezentowany za pośrednictwem naszej strony www.zielonyursus.pl.

MS: – Wzmacniać relacje sąsiedzkie, międzyludzkie. Wyciągnąć mieszkańców Ursusa z domów – do Miejsc Aktywności Lokalnych, Domów Kultury, miejsc rozrywki. Zdaję sobie sprawę, że to wymaga powstania infrastruktury i wykorzystania wielkiego potencjału ludzi pracujących w tych miejscach. Tworzyć Wspólnoty działające razem i na rzecz mieszkańców.

KD: – Marzy mi się, żeby Ursus został wreszcie odkryty przez resztę Warszawy. Problemy Białołęki są w mieście powszechnie znane, tymczasem Ursus pozostaje nadal ziemią nieznaną. Rosną tu kolejne bloki, kiedyś była fabryka traktorów, no i jest Factory. I to by było na tyle. Tymczasem to bogata w historię i ciekawa dzielnica, w której może się dziać bardzo wiele. Trzeba tylko zbudować jej markę i uczynić ją „sexy”, tak jak udało się to swego czasu Pradze-Północ, np. ze wspomnianym wcześniej „Koneserem”.

Bardzo dziękuję za rozmowę. Powodzenia!

Rozmawiał Jacek Sulewski

MS 01/2024, 25 stycznia 2024

Na zdjęciu Michał Sutyniec i Krzysztof Daukszewicz