PsychologiaPsychologia naszych relacji

Dlaczego rozstania są trudne?

Mówi się, że złamane serce boli najbardziej. Nie założysz na nie gipsu, nie pomogą tabletki przeciwbólowe, nie pomoże żaden lekarz. Nie pomoże nawet żaden przyjaciel, żadna głęboka rozmowa. Może wesprą, ale cała praca zostaje do wykonania przez Ciebie. Ty zostajesz na koniec dnia sam ze swoimi trudnymi emocjami, bolesnymi wspomnieniami, pustką w sercu. Tym razem przyjrzymy się trudnej części życia, jaką są rozstania.

Mijać się bez słowa

Nie będzie to artykuł o tym, jak poradzić sobie z rozstaniem. Każdy, kto jest w takiej sytuacji sam musi znaleźć najlepszy dla siebie sposób. Coś, co przyniesie mu ulgę. Co pomoże przetrwać dzień. Pomaga ponoć czas. Czas sprawia, że te piękne, żywe, wspólne wspomnienia stają się stopniowo coraz słabsze, przez to mniej bolesne. Może nawet udaje się je – właśnie z biegiem czasu – zamienić w piękną pamiątkę po osobie, która przez jakiś czas tyle dla nas znaczyła. Która była najważniejsza na świecie. Która była całym naszym światem. Z którą budowaliśmy wspólną przyszłość. Ale już nie możesz budować. Musisz znów nadać jej status obcej osoby. Wisława Szymborska bardzo trafnie ujęła to w poruszającym obrazie poetyckim: „Będziemy mijać się bez gestu i bez słowa nie pamiętając, że przez krótki czas kochaliśmy się na zawsze.”

Początki

Najgorsze są pierwsze dni. Uświadomienie sobie, że tej osoby już nie ma. Że nie obudzi nas poranny sms. Że nie zadzwoni w drodze do pracy. Nie wyśle w trakcie dnia śmiesznego mema. Nie zaproponuje spotkania. Nie przyjedzie na wieczorne oglądanie filmu. Nie pójdziecie już razem pograć w ping ponga. Nie usiądziecie razem na balkonie, prowadząc tak uwielbiane przez Ciebie rozmowy. Nie spędzisz z nią weekendu. Nie zaplanujecie już wspólnego urlopu. Nie ponowicie spaceru po Starym Mieście. Nie pojedziecie razem na kolejną wycieczkę rowerową. Nie przejdzie przez drzwi Twojego mieszkania ani Ty nie pokonasz trasy do niej. Trasy, którą znasz już na pamięć. Plany, które snuliście nie zostaną zrealizowane. Możesz je zrealizować, ale samodzielnie. Bez tej osoby. Bez jej towarzystwa, komentarzy, śmiechu, który rozbrajał Cię od pierwszego spotkania. Śmiechu, który pokochałaś. I którego już więcej nie usłyszysz. Ktoś inny go usłyszy.

Żałoba

Proces radzenia sobie z rozstaniem specjaliści porównują do żałoby. Najczęściej wyróżnia się pięć jej etapów. Faza pierwsza to szok, niedowierzanie, zaprzeczenie. Trudno uwierzyć, że Twoja rzeczywistość będzie już pozbawiona tej osoby. Wydaje się to wręcz absurdalne, nie do pojęcia, nie do zaakceptowania. Jak żyć w takim świecie? Nie wiesz. Gdy zaczynasz sobie uświadamiać brak tej osoby, nadchodzi etap dezorganizacji. Nadal czujesz jej obecność – widzisz ją w swoim mieszkaniu, czujesz ją w miejscach, w których bywaliście razem. Wreszcie pojawia się etap buntu z dominującym pytaniem „Dlaczego tak się stało?”. Jest w Tobie niezgoda na tę nową rzeczywistość, nie chcesz uczyć się życia bez tej osoby. Etap czwarty to smutek. Pojawiają się tu płacz, rozpacz, pesymistyczne myśli, zamykanie się w sobie. To stan trudny, ale po nim powinna nadejść ulga – akceptacja, czyli etap piąty. Próba powrotu do normalności.

U każdego inaczej

Etapy żałoby mogą wyglądać inaczej u każdej osoby, mieć różny czas trwania i różne natężenie. Specjaliści twierdzą, że warto pozwolić sobie na ich przeżywanie, czyli na tę tęsknotę za bliską osobą, żal, że już jej nie ma, płacz. To normalne reakcje, które nie powinny być blokowane. Mimo że przebrnięcie przez nie może wydawać się straszne, szczególnie na samym początku, to jest to konieczne – najgorzej zatrzymać się na jakimś etapie i np. do końca życia już z nikim się nie związać, pielęgnując w sobie wyłącznie uczucie rozgoryczenia i tęsknotę. Niedobrze jest też jednak przeskoczyć je i np. natychmiast po rozstaniu rozpocząć następną relację. Odwrócenie uwagi od trudnych emocji wydaje się łatwiejsze, mniej bolesne i kuszące, jednak nie jest w porządku wobec nowego partnera. Jest też nie fair wobec doznań, które w sobie tłumimy. Poza tym w niektórych przypadkach jest to raczej niewykonalne, wręcz niewyobrażalne – jak być nagle z kimś innym? Z kimś innym niż ta nasza osoba? Taka myśl może się nie mieścić w głowie.

A jak w praktyce?

Tyle teorii. Praktyka jest bardziej brutalna. Bolesna. Niewyobrażalna. Spójrz jednak na to w ten sposób. Ten ból, który czujesz to dowód na to, że ta relacja naprawdę coś dla Ciebie znaczyła. Że była ważna. Że pewnie i Ty byłaś ważna dla tej osoby. Może jej też jest trudno. I nie chodzi o to, żeby szukać w bólu byłego partnera pocieszenia. Chodzi o to, żeby zrozumieć, dlaczego to tak strasznie boli. Boli, bo było ważne. Bo coś znaczyło. A dobrze jest doświadczać w życiu rzeczy, które coś znaczą. To jest ryzyko życia. To jest ryzyko każdej relacji.

Co robić?

Co robić, gdy słyszysz w radiu „Sailing” Roda Stewarda, którą puścił Ci Twój były partner? Jak oglądać kolejną edycję Waszego ulubionego programu – tylko bez niego? Jak iść na morsowanie, które polubiłaś, ale to Twój partner Cię w nie wprowadził? Jak jechać ponownie do Energylandii, w której było Wam tak cudownie razem? Jak wytrzymać tę pustkę, która Cię rozsadza od środka? Nie wiem. Pojęcia nie mam. Przeczekać. Wierzyć, że będzie lepiej. Pewnie będzie. Cierpliwości. Mam nadzieję, że będzie.

Cytując klasyków z zespołu Queen: „The show must go on”.

Marlena Hess

MS 15/2022, 8 września 2022