POWIAT PRUSZKOWSKI

„Każdy człowiek to inna historia” – obchody Dnia Pamięci w Muzeum Dulag 121 w Pruszkowie

30 września br. w Pruszkowie odbyła się uroczystość „Dnia Pamięci Więźniów Obozu Dulag 121 i Niosących Im Pomoc”. Jej celem było upamiętnienie losów ludności cywilnej przebywającej tam w czasie powstania warszawskiego. A także osób, które okazały jej wtedy tak bardzo potrzebne wsparcie. Wiele z tych osób jest jeszcze wśród nas i to właśnie im organizatorzy wydarzenia oddali podczas obchodów główny głos.

Uroczystość

W sobotę 30 września 2023 r. na terenie byłego niemieckiego obozu przejściowego Durchgangslager 121 w Pruszkowie odbyły się obchody „Dnia Pamięci Więźniów Obozu Dulag 121 i Niosących Im Pomoc”. Znajdujące się tam obecnie Muzeum Dulag 121 przyjęło tego dnia dziesiątki ważnych gości. Co szczególnie istotne, byli wśród nich pamiętający tamte czasy świadkowie historii, czyli byli więźniowie obozu, którzy podzielili się swoimi wspomnieniami. W uroczystości wzięli także udział przedstawiciele władz państwowych, reprezentanci samorządów z okolicznych powiatów, media oraz licznie zgromadzeni mieszkańcy Pruszkowa. Wyjątkowy prestiż wydarzeniu nadała także obecność asysty honorowej Wojska Polskiego. Oficjalna część rozpoczęła się o godz. 12.00 od odśpiewania hymnu narodowego, tradycyjnie pod znajdującym się tam pomnikiem „Tędy przeszła Warszawa”. Była to szczególna uroczystość, przybliżająca trudny i burzliwy czas powstania warszawskiego i tuż po jego zakończeniu. Jednym z jej najbardziej wzruszających momentów były przemówienia byłych więźniów obozu. Spośród nich swoimi wspomnieniami podzieli się: Barbara Piotrowska, Danuta Charkiewicz-Topolska, Stanisław Kolanowski i Jan Dąmbrowski. I to właśnie na ich niezwykle osobistej perspektywie chcemy się skupić w naszej relacji najbardziej.

„Szybko zrozumiałam, czym jest niewola”

– Zgromadzeni dzisiaj pod pomnikiem „Tędy przeszła Warszawa” oddajemy hołd wszystkim więziom obozu Dulag 121 i niosącym im pomoc. Myślimy o tych, którzy tu zginęli lub zostali wywiezieni do obozów koncentracyjnych, do pracy przymusowej w Niemczech lub przesiedleni – rozpoczęła Barbara Piotrowska. Dodała przy tym, że niosąc w sobie wspomnienia ocalałych z koszmaru przeżyć z II wojny światowej, sama patrzy teraz z wielkim niepokojem na atak Rosji na Ukrainę i toczącą się tam wojnę. – Znowu w Europie ludzie giną, uciekają, a miasta i wsie są niszczone. Cierpi ludność cywilna – kontynuowała. – Jako była więźniarka obozu przejściowego Dulag 121, czuję szczególną więź z ofiarami II wojny światowej i obecnej wojny w Ukrainie. Chociaż byłam wówczas dzieckiem, szybko zrozumiałam, czym są niewola, utrata ukochanego ojca, głód, strach, niewolnicza praca i wciąż zaglądająca w oczy śmierć.

Opowiedziała także, jak wspomina tamten czas: – W okresie wojny mieszkałam z rodzicami na Żoliborzu. W czasie powstania warszawskiego żyliśmy w piwnicy w ciągłej niepewności i strachu przed Niemcami, w pogarszających się warunkach, tj. braku wody i żywności. Były jednak kontakty z powstańcami. Matki przygotowywały środki opatrunkowe i w miarę możliwości porcje żywnościowe. Z naszej ulicy Brodzińskiego zostaliśmy brutalnie wypędzeni z mieszkania 29-go września 1944 roku. W pamięci pozostały mi obrazy ulic – ruiny ulic, zwłoki ludzi i zwierząt. I Niemcy z wymierzonymi w nas karabinami. Zawieziono nas do obozu, na terenie którego odbywa się dzisiaj uroczystość. Warunki bytowania w tym obozie, przez który przeszło ok. 6000 Warszawiaków, były straszne. Część z tysięcy ludzi zgromadzono w budynkach z warsztatów kolejowych, część na betonie na zewnątrz, w tym nas. Podkreślała przy tym nie tylko trudy, jakie przechodzili sami wypędzani, ale także wielkie wsparcie, jakie otrzymywali od ówczesnych mieszkańców Pruszkowa.

– Niosący pomoc dla tak dużego zgromadzenia ludzi mieli ciężkie i trudne zadanie w udzielaniu pomocy sanitarnej, medycznej i w dostarczaniu żywności. Pomagali też w ukrywaniu i wyprowadzaniu z obozu wielu ludzi. W obozie dominował strach przed rozdzieleniem rodzin. Niemcy dokonywali selekcji, kierując według własnego uznania – ludzi do wywiezienia do obozów koncentracyjnych, pracy przymusowej lub do przesiedlenia – opowiedziała Piotrowska. Na koniec dodała także, że to, czego doświadczyła w tamtym czasie, wpłynęło na całe jej późniejsze życie.

„Mamusiu, czy to boli, jak się umiera?”

Następnie przemówił Stanisław Kolanowski: – Mieszkaliśmy w tamtym czasie na Ochocie. Po 10–12 dniach przebywania w piwnicy musieliśmy się ewakuować. Tam przyszli po nas ci bandyci, ci zbrodniarze w niemieckich mundurach. Wygonili nas z piwnic. Kazali nam klęknąć pod ścianą domu i ustawili naprzeciwko nas karabiny maszynowe. Pamiętam, jak patrzyłem w lufę z takim lękiem. Byłem tam z moją mamą, wujem i moim młodszym bratem. I pamiętam, że spytałem mamę: „Mamusiu, czy to boli, jak się umiera?” Mama tylko powiedziała: „Jak ja upadnę, schowajcie się za mnie. Może przeżyjecie”.

I w tym momencie wyszedł z budynku zza rogu oficer niemiecki. Kazał zaprzestać egzekucji, bo potrzebuje ludzi. Poprowadzili nas między domami, część z nich płonęła. Przekraczaliśmy już takie lekko napuchnięte zwłoki ludzi i ustawili nas na ulicy Raszyńskiej, z tyłu stały czołgi i wykonali kilka strzałów nad naszymi głowami. Zawieziono nas stamtąd do Pruszkowa. I teraz cudowna sprawa. Na stacji PKD Opacz miejscowi ludzi przyszli do nas z jedzeniem. Po raz pierwszy od dawna coś zjedliśmy – mówił, podobnie jak poprzedniczka zestawiając brutalność wojny z niezwykłym wsparciem, jakie otrzymywano od ludzi niosących pomoc. Aspekt ten będzie się pojawiał we wszystkich historiach.

„Dla mnie to cztery rozdziały”

Swoimi wspomnieniami podzieliła się także Danuta Charkiewicz-Topolska: – Świadkowie historii, eksponaty, spotkania w ważnych miejscach przybliżają sytuacje ludzi wypędzonych, pozbawionych dobytku, rodzin rozdzielonych. Wiemy, że są oglądane filmy na ten temat. Ale dla mnie II wojna światowa ma cztery rozdziały. Pierwszy to okupacja. Bombardowanie. Terror na ulicach. Łapanki. Dwukrotna obecność przy rozstrzeliwaniach ludzi – na Nowym Świecie i na Piusa 11 (obecnie jest to ulica Piękna). Drugi rozdział to powstanie warszawskie. Miałam wtedy 11 lat, zdałam właśnie do 5 klasy. Rozumiałam już wszystko świetnie. Pięć tygodni w piwnicy spędzonych na Marszałkowskiej, w samym centrum. Bomby. Babcia zabita. Bezpowrotna ucieczka z domu z rodzicami i z dziadkiem inwalidą o kulach. Trzeci rozdział to obóz w Pruszkowie. Czwarty to koszmarna jazda w węglarkach pociągiem z Pruszkowa. Wszyscy stłoczeni. Pociąg został zbombardowany przed Skarżyskiem – opowiedziała.

Jednak omawiając rozdział trzeci, czyli ten o pobycie w obozie w Pruszkowie, opisała go podobnie jak przedmówcy: – Zabrzmi to może jak paradoks, ale dla mnie były to dni wytchnienia, pomimo niepewności losu. Nareszcie można było zjeść gorącą zupę. To niestety musiało się zakończyć rygorystyczną, niemiecką segregacją rodzin. Obecnie Muzeum Dulag 121 pozostało dla mnie jedynym miejscem wiążącym się z tamtym czasem. Przepadły fotografie, Warszawa została przebudowana, a ulica Marszałkowska inaczej już wygląda. A tu rozmawia się o tym. Stoi tu jeszcze dawna hala, w której byłam. I stare szyny kolejowe też jeszcze są – zakończyła.

„Byliśmy jedyną iskrą nadziei”

Ostatnim mówcą ze świadków historii był Jan Dąmbrowski: – W trakcie powstania warszawskiego miałem 12 lat, byłem strzelcem. Należałem do formacji harcerskiej wtedy Zawisza, Szare Szeregi, na Mokotowie. Było nas 20 Zawiszaków, pełniących służbę łączników. Nasza służba to była służba od rana do wieczora. To było niesienie tej iskry nadziei wszystkim mieszkańcom, a później też wszystkim tym, którzy przybywali na Mokotów z sąsiednich dzielnic, zajmowanych przez Niemców. Pracowaliśmy wydajnie i z zapałem. Mieliśmy zasadę polegającą na tym, żeby nie stwarzać żadnych panicznych historii u mieszkańców. Mieszkańcy pytali nas o swoje rodziny, z którymi ich rozdzielono. Byliśmy dla nich jedyną iskrą nadziei.

W tych historiach można znaleźć wiele wspólnych elementów. Można usłyszeć, że wszyscy przeżyli podobny los. Ale równocześnie każda osoba przeżyła go nieco inaczej, indywidualnie, na swój własny sposób. Padło to także podczas naszej (redakcji „Mocnych Stron”) rozmowy z Małgorzatą Bojanowską, dyrektor Muzeum Dulag 121.

„Żeby o tym wiedziano”

Zapytaliśmy dyrektor o emocje, jakie towarzyszyły jej podczas tych obchodów. – Jestem dyrektorem tego muzeum od 13 lat. Przez te wszystkie lata to jest dla mnie zawsze najważniejszy dzień w roku – mówiła. – Bardzo związałam się z tymi ludźmi, którzy przychodzą do muzeum po to, by opowiedzieć swoją historię, powiedzieć o swojej traumie. Dla nich jest to bardzo pokrzepiające, że jest miejsce, gdzie to, co przeżyli, jest czymś ważnym. Pozwala im to trochę się uspokoić, trochę się pogodzić ze swoim losem, ale przede wszystkim dla nich ważne jest to, żeby pamiętano o tym, co przeżyli. Żeby wiedziano o tym. O ludności cywilnej Warszawy i tej cenie, którą zapłacili za ten wspaniały zryw wolnościowy – bo to właśnie ludność cywilna straciła wówczas absolutnie wszystko. Straciła domy, najbliższych, poczucie bezpieczeństwa, poczucie jakiegokolwiek sensu. To coś, z czym ci ludzie zostawali na całe życie. Na dodatek zostawali z tymi bardzo trudnymi doświadczeniami i bardzo brutalnymi obrazami. I wiele z tych osób mówi mi, że nie ma dnia, żebym im się coś nie przypomniało z tych wydarzeń.”

Dyrektor podkreśliła, że cały czas są to dla nich bardzo żywe wspomnienia. Zatem dla niej ten dzień ze względu właśnie na przeżycia tych ludzi jest bardzo istotny. I napawa ją wielką radością to, że Muzeum Dulag 121 skoncentrowało się obchodach upamiętniających ten dzień przede wszystkim z myślą o świadkach historii. Opowiedziała nam także, jak wygląda na co dzień funkcjonowanie muzeum.

– Regularnie są organizowane spotkania ze świadkami historii. Bardzo różne – takie, na których oni spotykają się sami ze sobą, ale także takie spotkania dla publiczności. Temat powstania warszawskiego jest u nas w muzeum bardzo często poruszany. Poza tym uczymy też o tym. Mamy lekcje muzealne i specjalnie przygotowane warsztaty, które pozwalają opowiadać o tej historii dzieciom i młodzieży w różnym wieku. Oczywiście biorąc tutaj pod uwagę ich stopień wrażliwości i gotowości do wysłuchania tak trudnych historii. Bardzo na to uważamy. Ale tak, staramy się ten temat ciągle podawać – mówiła.

Mimo że Małgorzata Bojanowska jest już dyrektor tego muzeum od 13 lat, to jak sama podkreśla, jego tematyka wciąż ją bardzo porusza. – Każde spotkanie z każdym świadkiem historii jest dla mnie pewnym przeżyciem – mówiła. – Oczywiście umiem sobie z tym radzić. Trzeba się zachowywać profesjonalnie. Ale bardzo często są to bardzo silne przeżycia. Nie jest możliwe bycie obojętnym, nie wpada się tutaj w rutynę. Spotkanie z każdym człowiekiem przynosi coś innego. Z jednej strony te opowieści są, jakby tak schematyzować, w pewien sposób podobne. Bo ci ludzie przeszli taką samą drogę, takie same doświadczenia. Ale każdy człowiek to inna historia. I każda jest bardzo ważna. Każda porusza na swój własny sposób – dodała.

Patronat Prezydenta

Nie sposób wymienić wszystkich przybyłych na tę uroczystość gości i jej uczestników – pełna lista znajduje się w relacji z wydarzenia na stronie internetowej Muzeum Dulag 121, do której serdecznie zapraszamy. Wydarzenie zostało objęte patronatem Prezydenta RP, Andrzeja Dudy. Podczas uroczystości reprezentowała go jego doradca, Irena Zofia Romaszewska, która przeczytała prezydenckie przesłanie skierowane do uczestników. W imieniu Prezydenta wręczyła także organizatorom obchodów flagę Rzeczypospolitej Polskiej.

– Pamiętając o poruszających świadectwach wierności Ojczyźnie, które składali nasi przodkowie na przestrzeni dziejów, kiedy występowali w obronie praw i godności wszystkich Polaków, podejmując odważną walkę z okupantem i opiekując się ofiarami zbrodniczej agresji, a także kiedy poprzez zachowywanie tradycji swoich ojców, niestrudzoną pracę i bezinteresowne poświęcenie zabiegali o odrodzenie i pomyślność niepodległego państwa polskiego, z tym większym szacunkiem i miłością spoglądamy współcześnie na biało–czerwoną flagę. Niech i dziś jej widok pobudza każdego z nas – napisał Prezydent RP Andrzej Duda.

Doradca podkreślała, że takie przekazanie flagi Polski to niezwykle wyjątkowa sytuacja, dochodzi do niej bardzo rzadko. – Biało-czerwona flaga to najczcigodniejszy symbol RP. Jednoczy ona i umacnia pokolenia Polaków, będąc świadkiem historii ojczystej i znakiem patriotyzmu. Przypomina o niezłomności – dodała. Po tych słowach pod pomnikiem „Tędy przeszła Warszawa” złożyła wieniec od Prezydenta RP.

Przemówienia gospodarzy

Przemówienia wygłosili tego dnia również gospodarze uroczystości: starosta pruszkowski Krzysztof Rymuza i prezydent Pruszkowa Paweł Makuch. Po mowach okolicznościowych nastąpiło uroczyste odczytanie apelu pamięci przez oficera Pułku Reprezentacyjnego Wojska Polskiego podporucznika Wojciecha Hanaka, a następnie żołnierze oddali salwę honorową. Jednym z ostatnich akcentów tegorocznych obchodów była ceremonia zapalenia zniczy i złożenia wieńców przed pomnikiem „Tędy Przeszła Warszawa” przez byłych więźniów obozu Dulag 121 i innych uczestników uroczystości.

Na koniec młodzież z pruszkowskich szkół wręczyła symboliczne bukiety świadkom historii. Po zakończeniu oficjalnych uroczystości Małgorzata Bojanowska, dyrektor Muzeum Dulag 121, zaprosiła wszystkich gości na poczęstunek. Była to okazja do już mniej oficjalnych rozmów i wymiany między byłymi więźniami obozu swoich doświadczeń. Wydarzenie zostało zorganizowane przez powiat pruszkowski, miasto Pruszków, Instytut Pamięci Narodowej, Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Muzeum Dulag 12.

Długa historia Obchodów

Na koniec kilka istotnych słów o samym Muzeum Dulag 121. Jego obecna nazwa to skrót od niemieckiego „Durchgangslager”. Upamiętnia ono obóz przejściowy utworzony 6 sierpnia 1944 roku przez Niemców. Dla Warszawiaków był miejscem traumatycznego wypędzenia, gdzie w trudnych warunkach, bez zapewnionej pomocy medycznej, dostępu do wody i wyżywienia, czekali na dalszą wywózkę w nieznanym kierunku. Misją Muzeum jest pielęgnowanie pamięci, zbieranie informacji i popularyzowanie wiedzy o losach wypędzonych oraz ofiarności i poświęceniu tych, którzy udzielali im pomocy.

Tradycja uroczystości na terenie dawnego obozu sięga pierwszych lat po wojnie, kiedy to kolejarze pracujący na terenie warsztatów kolejowych upamiętniali tragiczne losy wypędzonych. Muzeum Dulag 121 wspólnie z powiatem pruszkowskim i miastem Pruszków włączyło się w tę tradycję i kontynuuje ją do dziś. Ideą Dnia Pamięci jest przede wszystkich upamiętnienie ludności cywilnej, która między sierpniem a październikiem 1944 roku ginęła w masowych egzekucjach i bombardowaniach oraz przeżyła dramat wypędzenia powstańczej Warszawy. A także tych, którzy często z narażeniem życia, nieśli im bezinteresownie pomoc.

Pomoc mieszkańców Pruszkowa i okolicznych miejscowości więźniom obozu Dulag 121 była aktem niesamowitej solidarności, która szczególnie w dzisiejszych czasach, znów doświadczanych przez wojnę za naszą wschodnią granicą, uwrażliwia nas na niesienie wsparcia potrzebującym i niebycie obojętnym na krzywdę innych.

Tekst i zdjęcia: Marlena Hess

MS 08/2023, 26 października 2023