„URSUSEM” przez świat czyli… „Traktoriada”
Podczas Nocy Muzeów mieliśmy okazję porozmawiać z przybyłym do Dzielnicy Ursus Marcinem Obałkiem – podróżnikiem, dziennikarzem, edukatorem, pomysłodawcą „Traktoriady”, a także ekspertem ds. rynków afrykańskich i Ameryki Południowej. To jedyny Polak upoważniony w Europie do reprezentowania marki Ursus Maquinas Agricolas LTDA. Lubelski Ursus, według jednego z ogólnopolskich dzienników, do grudnia 2019 roku ma zostać zlikwidowany. Wszystko przez milionowe długi.
Skąd w ogóle u Pana zainteresowanie marką „Ursus”?
– Również „po rodzinie”. Ta „gałąź rolnicza” to okolice południowej Wielkopolski: Michałowo, Gostyń, Leszno. Pradziadowie uprawiali ziemię jeszcze przed epoką „traktorową”. A jeśli chodzi o mnie, to w tym roku wypada 20-lecie pomysłu i mojego zainteresowania traktorami. Na przełomie lat 1998 i 1999 realizowałem siedmiomiesięczną wyprawę drogą lądową do Indii. I w Pakistanie w dolinie Indusu spotkałem pracujące w polu nasze „Ursusy”… Popsuł nam się wtedy samochód, Pakistańczycy w turbanach przyjechali na „Ursusach” nam pomagać… Tak narodził się ten pomysł. Po powrocie do Polski zacząłem się zastanawiać: jesteśmy Polakami, trzeba promować swoje. Najlepiej będzie dla nas jeździć na wyprawy jakimś polskim pojazdem.
I wtedy…
– …nastąpiła druga fala mojego zainteresowania „Ursusem”. Padło np. FSO, a jedyną polską, działającą wówczas jeszcze marką, był właśnie „Ursus”. Po pierwsze: traktorem dojedziemy wszędzie tam, gdzie samochód nie da rady. Po drugie: w niekonwencjonalny sposób jesteśmy w stanie zainteresować polską marką potencjalnych nabywców, czy przyszłych dealerów. Przedstawiłem mój autorski projekt zarządowi „Ursusa”, wtedy panu prezesowi Jeske i ówczesnemu dyrektorowi handlu zagranicznego „Ursusa” – Tomaszowi Horbalowi.
Jak Pan zapamiętał jeszcze działającą fabrykę?
– Pamiętam, że biuro zarządu mieściło się w budynku, gdzie teraz jest Urząd Dzielnicy. Zostaliśmy także obwiezieni po Zakładach, m.in. poznaliśmy się z panem Małyszko – ówczesnym kierownikiem zakładu doświadczalnego. Oglądaliśmy linie montażowe i produkcyjne. Jeszcze wszystko działało. Choć moce produkcyjne z wiadomych względów były zredukowane. Żałuję, że nie byłem w tamtym czasie na tym etapie, na którym jestem teraz. Mamy rozwiniętą sieć kontaktów handlowych, także na poziomie międzynarodowym. Zwłaszcza dzięki wyprawie do Ameryki Południowej, o czym później. Rynki rozwijające się, jak np. afrykańskie, są zalewane współcześnie produktami chińskimi czy hinduskimi. A tę lukę mogłyby również wypełnić nasze traktory i to wcale nie te nowoczesne, a oparte na technologii lat 60. czy 70. To modele, których nadal potrzebuje Afryka. Żadna elektronika. Moim zdaniem, sprzedaż do takich krajów wcąż mogłaby funkcjonować. Prowadzimy działania zmierzające do wprowadzenia wyposażenia i produktów kilku polskich producentów maszyn rolniczych, m.in. na teren Afryki Wschodniej, Nigerii oraz Bałkanów, w tym: Serbii, Bośni, Bułgarii… z otwartością na współpracę z innymi polskimi firmami.
Wróćmy jeszcze do poważnych rozmów z zarządem „Ursusa”.
– Wtedy już dysponowałem ekspedycyjną ciężarówką z budą naszego wojskowego STARA 266. Brakowało tylko traktora. 11 września 2001 dostałem telefon z „Ursusa”: „Przydzielamy Ursus 6014 na waszą wyprawę”. Wielka radość!!! Dwuletni model ciągnika, który miał być wykorzystany nie tylko w celach promocyjnych, ale również jako egzemplarz doświadczalny. Zawarliśmy porozumienie, że po powrocie z wyprawy dookoła świata traktor miał zostać rozebrany do najmniejszych części, a następnie poddany analizom badającym wytrzymałość… Duże wysokości, pustynie, niskie temperatury, np. w Andach.
I już wówczas ten projekt nazywał się „Traktoriadą”?
– Od samego początku ta nazwa funkcjonowała. Wymyślona została przeze mnie i mój zespół, nie została zaproponowana przez „Ursus”. Chociaż zdradzę, że sukces nastąpił dopiero przy drugim podejściu do rozmów z zarządem „Ursusa”. Wyprawa nie obyła się bez turbulencji. 11 września 2001 roku to tragedia World Trade Center. Pierwotny plan zakładał podróż Ursusem do Indii szlakiem, który wcześniej pokonałem. Ze względu na bezpieczeństwo musieliśmy zmienić kurs jadąc przez Amerykę Południową. Okupione to zostało kilkumiesięcznymi przygotowaniami. W lipcu 2002 wylądowaliśmy na wspomnianym kontynencie. Już z Ursusem.
W 2019 roku dostaje Pan w końcu zaproszenie do… Ursusa – Dzielnicy na Noc Muzeów i…
– Propozycja bardzo mnie ucieszyła. Najpierw dzwonił pan Stefan Sobczak, potem doszło do rozmów z Urzędem. Z przyjemnością przyjechaliśmy łącznie z 4 zabytkowymi „Ursusami”, z kolekcji kolegi Andrzeja Mirowskiego. C-45, C-325, C-328 oraz prototyp na bazie C-4011 – jedyny egzemplarz w Polsce. Przyznaję, że w ostatnich latach byłem kilka razy w Ursusie. I jako cichy świadek obserwowałem „rozkład” Zakładów. Powiem ciekawostkę. Kiedy Ursus był wykańczany, jedna z fabryk w Brazylii opatentowała znak „Ursus”, który po kilku latach uprawomocnił się. Fabryka Ursus Maquinas Agicolas LTDA działa w małej miejscowości Nova Petrópolis. Ale marka wraz z zakładami montażowymi w Brazylii wystawiona jest na sprzedaż lub w dzierżawę. A w Noc Muzeów byłem oczywiście w Kolekcji w hali nr 270. Nie pierwszy raz, bo w 2001 roku oprowadzali mnie tam panowie Jeske i Horbal. Prawie wszystkie hale wokół Kolekcji zniknęły. Niesamowita strata fabryki, wraz z jej potencjałem gospodarczym. Pracowało na nią kilka pokoleń. Zostało to zmarnotrawione i zniszczone szkodliwymi decyzjami. Łezka się w oku zakręciła. Mam świadomość, kto na tym skorzystał. Cieszyłaby mnie informacja, że tych, którzy spowodowali taki upadek, spotkała zasłużona kara.
Jakie jest Pana zdanie na temat Kolekcji po byłych zakładach w Ursusie?
– Dzielnica Ursus jest, według mnie, jedynym spadkobiercą dziedzictwa dawnej fabryki. Kolekcja powinna być własnością Dzielnicy, a dla mieszkańców powinno być to otwarte miejsce. Przecież z tego można zrobić wielką atrakcję turystyczną, promującą Ursus na całym świecie.
Chociażby w zeszłym roku zwiedziłem kilka muzeów z maszynami rolniczymi i traktorami, m.in. w Nowej Zelandii, Chorwacji, Niemczech. Dobrze, że coś jeszcze w Ursusie jest pod dachem i nie ulega uszkodzeniu, ale Kolekcja powinna być inspiracją dla pokoleń, a przede wszystkim hołdem dla tych pracowników „Ursusa”, którzy nie raz całe życie tam przepracowali. Myślę, że każdy z nich chciałby zabrać tam swoje wnuki i prawnuki i pokazać kawałek swojego życia. Gdyby taki obiekt muzealny powstał, mieszkańcy chętnie zasililiby go eksponatami i pamiątkami. Nie pozwólmy, by Kolekcja została rozproszona po Polsce!
Czy planuje Pan jakieś projekty na przyszłość?
– W czerwcu przyjeżdża do nas delegacja brazylijska osób związanych z tamtejszą fabryką „Ursus”. Staramy się pozyskać polskiego inwestora, mając na uwadze, że brazylijski „Ursus” ma w licencji i portfolio, poza produkcją ciągników, także wozy strażackie i… wozy pancerne… może to dobry krok dla naszej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Niestety, czas gra na naszą niekorzyść – wokół „Ursusa” krążą już Chińczycy. Zatem, drodzy Państwo…jeśli brać „Ursusa”, to teraz. Dla mnie wszelkie kontakty są motorem. Mamy do dyspozycji wystawę, możemy zorganizować spotkanie autorskie. Wspólnymi siłami, z Izbą Tożsamości Ursusa i Urzędem, można np. wydać książkę z wyprawy Ursusem po Ameryce Południowej a potem kolejne odcinki. W ciągu ostatnich 3 lat zacząłem, wraz z naszym zespołem „Traktoriady”, rozwijać pokazy polowe dla rolników oraz wyścigi traktorów, które od tego roku przerodziły nam się już w międzynarodową imprezę z kilkoma lokalizacjami w Polsce. Najbliższa edycja – III Podhalańskie Wyścigi Traktorów – odbędą się w Bystrej Podhalańskiej 7 lipca. 27 lipca gościmy w Bačkim Gračacu w Serbii. Z pozaeuropejskich planów: we wrześniu czekają nas dwie misje gospodarcze do Etiopii oraz do Nigerii (prowadzimy zaawansowane rozmowy ws. uruchomienia linii montażowej maszyn rolniczych, w tym traktorów). W Indiach dostaliśmy niedawno zaproszenie od producenta filmowego z Bollywood. Na tyle zainspirowała go historia wyprawy Ursusem dookoła świata, że otrzymaliśmy propozycję scenariusza pierwszej kilkunastoodcinkowej serii. Główny problem w tym, że musimy dotrzeć do Indii do października, aby już w grudniu rozpocząć zdjęcia. Propozycja jest dla nas niezmiernie inspirująca. Smuci nas jednak, że mimo wielu prób z naszej strony tematu nie podjęła żadna z krajowych telewizji. Ale cóż… Bollywood to Bollywood – tam „Ursusa” jeszcze nie grali. W naszych działaniach nieobca jest ochrona przyrody – jako Stowarzyszne Czysty Świat od lat zajmujemy się edukacją ekologiczną. Wraz z Polskim Towarzystwem Ochrony Ptaków chronimy bociana – symbol polskiej wsi (nawet rozwinęliśmy współpracę z Uniwersytetem Bahir Dar w Etiopii, skąd w grudniu ub. roku przyjechała pierwsza grupa studentów na Uniwersytet Rolniczy w Krakowie.
Relacje z wyprawy można śledzić na bieżąco na profilu Facebookowym: @TraktoriadaTeam oraz na Instagramie:@Traktoriada
„Kolekcja powinna być własnością Dzielnicy, a dla mieszkańców powinno być to otwarte miejsce. Przecież z tego można zrobić wielką atrakcję turystyczną, promującą Ursus na całym świecie.”
Rozmawiała Agnieszka Gorzkowska
Zdj. Agnieszka Redzisz
MS 09/2019, 30 maja 2019