O oświacie w dzielnicy…
Z WIESŁAWEM KRZEMIENIEM zastępcą burmistrza Dzielnicy Ursus m.st. Warszawy rozmawia Jacek Sulewski
- Panie Burmistrzu, oświata przeżywa ostatnio trudny czas. Dotyczy to uczniów, ich rodziców i opiekunów oraz wszystkich pracowników szkół i przedszkoli. Myślę oczywiście o wpływie pandemii, która dezorganizuje nasze życie już 19 miesięcy. Pan nadzoruje Wydział Oświaty i Wychowania w Dzielnicy Ursus. Proszę powiedzieć, jak dzielnica poradziła sobie z tak trudnymi wyzwaniami?
– Znajdujemy się cały czas w dobie pandemii, musieliśmy się wiele nauczyć, przystosować szkoły, uczniów i nauczycieli, żeby w odpowiedni sposób realizowali program. Muszę powiedzieć, że zdali egzamin na piątkę. U nas nie było żadnych sensacji, żadnych zahamowań, żadnych wątpliwości, kiedy wchodziły ostre obostrzenia, lockdown, zdalne nauczanie. Na początku pandemii pomogliśmy szkołom. Myślę, że jako jedni z pierwszych wyposażyliśmy dzieci, których rodziców nie było stać na ich kupno, w laptopy. Laptopy zostały użyczone szkołom, a szkoły przekazały potrzebującym rodzinom, bo szkoły mają najlepsze rozeznanie w sytuacji rodzinnej uczniów.
- Jak sytuacja wygląda dzisiaj?
– Mamy zapasy maseczek, środków dezynfekcyjnych, jesteśmy przygotowani. Od niedawna w niektórych placówkach zajęcia odbywają się hybrydowo. Nowa odmiana coronavirusa – Delta daje się jednak we znaki, obecnie musimy przechodzić na zdalne nauczanie. Ta nowa odmiana atakuje przede wszystkim młodych i niezaszczepionych.
- W jaki sposób koordynuje Pan pracę szkół? Czy korzysta Pan z pomocy radnych?
– Cały czas podkreślam, że prowadzenie oświaty to proces. Staram się przekonać radnych, że jeżeli chcemy coś zmienić, to nie da się tego przeprowadzić w tydzień, dwa czy w rok. Trzeba wprowadzić pewien system i być konsekwentnym w jego wdrażaniu. Ja mam taki sposób zarządzania czy nadzorowania, że nie robię tego „ręcznie”, zarówno w urzędzie, jak i w placówkach oświatowych. Znam siłę danej mi władzy i wiem, do czego powinna służyć. Przede wszystkim do rozwiązywania problemów i wspierania. Jeżeli dyrektor ma problemy, albo dochodzą do mnie skargi rodziców, błyskawicznie organizuję spotkanie i wspólnie rozwiązujemy problem. Bo prawda zazwyczaj leży po środku. Zdarzają się przypadki, kiedy rodzice oskarżają szkołę o złe zachowanie, czy brak postępów w nauce dziecka, a okazuje się, że problem tkwi często w rodzinie. My oczywiście nie staramy się wnikać głęboko w życie rodziny, bo od tego jest pomoc społeczna, czy psycholodzy, ale jesteśmy po to, żeby pomóc przede wszystkim dziecku. Doskonale układa się współpraca z Komisją Oświaty Rady Dzielnicy, prowadzoną przez Panią Wandę Kopcińską, byłą nauczycielkę.
- Czy nie było kłopotu z miejscami dla nowych przedszkolaków?
– Bardzo mnie cieszy to, że w kolejnym roku do przedszkoli zostały przyjęte wszystkie dzieci, żadne nie zostało odesłane do innej dzielnicy. System w maju wszystkich nie przyjął. Do zerówek nie zostało przyjętych 150 dzieci oraz 135 trzy- i czterolatków. Ale we wrześniu do zerówek w szkołach, w ramach nauczania przedszkolnego, jak w latach ubiegłych skierowaliśmy sześciolatki zyskując miejsca w przedszkolach dla niższych roczników.
- Jak ocenia Pan poziom nauczania w ursuskich szkołach?
– Pozytywnie zaskoczyły nas wyniki egzaminów ósmoklasistów. W warszawskim rankingu ursuskie szkoły uplasowały się na drugim miejscu, ex aequo z kilkoma warszawskimi dzielnicami – z matematyki, na czwartym miejscu – z polskiego i z angielskiego, też ex aequo. Nigdy tak nie było. Kilka lat temu zdecydowaliśmy, że jeżeli po rozpoczęciu nauki w klasach czwartych okazuje się, z różnych powodów, że klasy liczą po 17, 18 osób, to namawiamy dyrektorów do dołączenia dzieci do innych klas do stanu 25–26 osób. Likwidacja jednej klasy skutkuje obniżeniem kosztów. Uzyskane w ten sposób środki można przeznaczyć na dodatkowe zajęcia z matematyki i języka angielskiego w klasach ósmych.
Do liceum imienia Rotmistrza Pileckiego zgłosiło się ponad 700 chętnych. Na prośbę Biura Edukacji uruchomiliśmy dodatkowe klasy, ponieważ uczniów z drugiego i trzeciego wyboru z punktami powyżej 100 było mnóstwo, a kiedyś przyjmowaliśmy na poziomie 60–80 punktów. To jest bardzo duży progres w porównaniu z poprzednimi latami. Mimo, że są u nas szkoły podstawowe liczące ponad tysiąc uczniów – nigdzie nie ma dwóch zmian, a kilka lat temu byliśmy już blisko organizowania trzeciej zmiany. Wyniki uczniów ze szkół podstawowych przekładają się na to, że przy naborze do liceum i technikum system wybiera tych z wyższą punktacją. Przyjmowani są uczniowie dużo lepiej przygotowani, mający nawet ponad 160 punktów na 200 możliwych. Matury zdaje też coraz więcej uczniów. To wszystko świadczy o dobrej ścieżce, którą obraliśmy.
- Miejmy więc nadzieję, że za kilka lat ursuskie szkoły średnie znajdą się w warszawskiej czołówce. Czy w kolejnych latach wobec gwałtownego przyrostu liczby mieszkańców Ursusa nie będzie brakować miejsc w szkołach i przedszkolach?
– W trakcie przygotowania do budowy jest zespół szkolno-przedszkolny przy ul. Hennela. Przy ul. Gierdziejewskiego róg ul. Posagu 7 Panien jeden z deweloperów wybuduje drugą szkołę dzięki specustawie, tzw. Lex deweloper. Ronson wykupił nieruchomości nieobjęte miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Umowa będzie podpisywana przez prezydenta Warszawy. Deweloper zobowiązany jest na mocy ustawy do wybudowania placówki dla 380 dzieci z klasami od 1 do 4, ale rozmowy zostały przez Zarząd Dzielnicy tak poprowadzone, że będzie to szkoła dla 900 dzieci z klasami 1–8. Nasze starania zostały poparte przez Biuro Edukacji. Budowa powinna ruszyć w przyszłym roku. Planujemy, że szkoła obsłuży mieszkańców na północ od ul. Posagu 7 Panien, a szkoła przy ul. Hennela – osiedla po stronie południowej od ul. Posagu 7 Panien.
- Czy wszystkie etaty w szkołach są obsadzone?
– Brakuje nauczycieli niektórych przedmiotów, jak biologia, fizyka, chemia, języki obce, ale dyrektorzy radzą sobie z tym problemem.
- Dziękuję za rozmowę
Jacek Sulewski
MS 19/2021, 11 listopada 2021