KulturaOK ArsusWywiady

MOJE PISANIE IKON

Ze Zbigniewem Kotynią na wernisażu ikon jego autorstwa w Galerii Ad-Hoc, w Domu Kultury ARSUS, rozmawia Anna Zgutka.



IKONA to obraz sakralny ukształtowany w sztuce wschodnio­chrześcijańskiej. Przedstawia ona osoby święte, sceny biblijne i liturgiczno-symboliczne. Główne typy ikonograficzne i sposoby malowania, także zasady tworzenia muszą być zgodne z kanonem ustalonym w VIII wieku na soborze nicejskim. Ikona tworzy bardzo konkretny język, w którym litery i słowa zastępuje się kolorami, zasadami cieniowania, proporcjami twarzy i ciała, a także znakami i gestami. Dlatego też wyrażenie „pisanie ikon” ma podkreślać sakralny, liturgiczny charakter ikony i uwypuklić wyjątkowe jej znaczenie.

  • Piękne ikony, które podziwiamy na wystawie świadczą o dobrym opanowaniu przez Pana warsztatu pisania ikony. Czy tej trudnej sztuki uczył się Pan od swojego mistrza, czy raczej zdobywał Pan doświadczenie sam?

– Jestem samoukiem, ponieważ w Polsce jest zaledwie kilka osób zajmujących się tworzeniem ikon, a przy tym niebędących wyznania prawosławnego.

  • Malował Pan również obrazy olejne, akwarele, gwasze. Co sprawiło, że w swych poszukiwaniach twórczych zainteresował się Pan ikoną?

– Było kiedyś takie zdarzenie, mianowicie zostałem zaproszony na wystawę dzieł Nikifora do cerkwi w Giżycku. Panowała tam wyjątkowa atmosfera, w tle słychać było cerkiewne pieśni chóralne. Po wejściu na salę wystawową z pracami Nikifora, zwróciłem głównie uwagę na jedną, jedyną rzecz – była to ikona Matki Bożej, która zajmowała honorowe miejsce. Ta ikona wywarła na mnie tak wielkie wrażenie, że powiedziałem sobie – czas pisać ikony. Stało się to dla mnie najważniejsze.

  • Czy warsztat opiera Pan na prawosławnych zasadach pisania ikon?

– Tak. Na bardzo wczesnym, prawosławnym warsztacie, ze względu na to, że wykorzystuję w moich ikonach technikę Andrieja Rublowa, czyli wczesną, z tzw. wołyńsko-bizantyńskiej szkoły wschodniej. Są bowiem trzy okresy powstawania ikon: pierwszym był bizantyński, związany m.in. z terenem Turcji, drugim wołyński właśnie, w którym tworzył Rublow, rosyjski mnich i święty prawosławny, a później okres szkoły zachodniej, czyli moskiewskiej.

  • Technika pisania ikon jest fascynująca, czy może Pan zdradzić, co jest podkładem obrazu? Czy wykorzystuje Pan temperę jajową?

– Tak, podstawowym składnikiem tempery, czyli jej spoiwem jest jajko. Podkładem zaś oprócz deski jest również płótno. Kolejnym nakładanym i szlifowanym za każdym razem elementem jest gips – powstaje od 7 do 12 jego warstw. Dopiero na takim podkładzie przygotowuję szkic. Następnym etapem jest tzw. przepisanie, czyli można powiedzieć kolorowanie. Doszedłem do wniosku, że będę pisał również własne ikony, opierające się na kanwie kanonu wschodniego.

  • Jest to więc proces twórczy podzielony na etapy. Na ile ważna jest w nim znajomość kanonu?

– Zawsze trzeba być obeznanym z kanonem. Kilka lat temu, gdy miałem wystawę ikon w Kętrzynie, towarzyszyło mi przeświadczenie, że prace swoje wykonuję prawidłowo. Podszedł wówczas do mnie obecny tam archidiakon białostocki i zasugerował: „Synu, tutaj są błędy, a w zasadzie jeden błąd”. Odpowiedziałem: „Proszę Ojca, ja jestem dopiero w trzeciej klasie” (bo to był trzeci rok pisania przeze mnie ikon), na co on odpowiedział: „Nie przejmuj się Synu, mnisi robią błędy nawet po kilkunastu latach”. A miał on wtedy na myśli jedynie błąd w pisowni, po prostu nie postawiłem na obrazie odpowiedniego znaku. W ikonopisaniu trzeba się bowiem uczyć zarówno języka starocerkiewnego, jak i kanonu pisania ikon, a do tego trzeba jeszcze mieć otwarte serce.

  • Maluje Pan z wewnętrznej potrzeby duchowej?

– Kiedy piszemy ikonę, odcinamy się zupełnie od świata rzeczywistego. Nie możemy pisać ikony w gniewie czy smutku. Przykładowo, nie przywiozłem na tę wystawę ikony, którą napisałem pod wpływem emocji, bo sam się jej przestraszyłem, a przedstawiała ona surową, nieprzyjazną twarz. Ikona natomiast musi być zaś przyjazna człowiekowi. W całej swojej twórczości, nie tylko w ikonopisarstwie, ale też w malarstwie, rzeźbie, grafice itd. muszę poczuć wewnętrzną potrzebę tworzenia. Mogę wówczas zamknąć oczy i wtedy mózg przetworzy tę wizję, a ręka tylko wykona pracę. Możemy to nazwać rodzajem natchnienia. Wróćmy jeszcze do techniki. W pisaniu ikon bardzo ważne jest też podobrazie. Dawne bizantyńskie ikony były wykonywane na drewnie z lipy, cytrusa, szkoła rosyjska zalecała zaś stosowanie desek lipowych, sosnowych, jodłowych i modrzewiowych.

  • Z czego Pan robi podobrazie?

– Używam do tworzenia ikon takich materiałów, jakie doradzali mnisi, czyli drewna lipy i zwykłej sosny, dostępnych także na naszych terenach.

  • Czy wykonuje Pan podobrazia na desce dębowej?

– Ikona Matki Bożej Ostrobramskiej została wykonana na desce dębowej, ja także piszę ikony na takim podobraziu. Warunkiem jest używanie drewna, które nie może mieć mniej niż 50 lat. Te trzy ikony (na wystawie w Galerii Ad-Hoc umieszczone zostały jako pierwsze od lewej strony) powstały ze starych drzwi, a ściślej ze wstawek do drzwi. Używam bowiem różnych rzeczy, nawet takich jak np. fragmenty starych szaf, płotów, czy właśnie drzwi.

  • Taki materiał służy potem w szlachetnym celu, staje się podkładem do napisania ikony.

– Tak, bo to stare drewno jest nieodpuszczone i nieżywicowane, dzięki czemu zachowuje zupełnie inną strukturę i inną odporność na wilgoć, inaczej także pachnie.

  • Rozmawialiśmy o technice, trudnej sztuce ikonopisania, właściwie jednym z bardziej wyrafinowanych procesów twórczych w malarstwie. Kto otrzymuje Pańskie ikony, dla kogo one są pisane? Czy tworzy Pan ikony na zamówienie?

– Bardzo często powstają one na zamówienie. Moje ikony zawędrowały już do Kanady i Singapuru. Znajdują się również w Polsce, we Francji, w Niemczech, Rosji, na Ukrainie, Litwie, w Kongu i w Australii. Staram się jednak nie przeceniać siebie. Chciałbym, żeby moje prace służyły innym. Dlatego również przekazuję moją wiedzę młodym ludziom i uczę chętnych ikonopisania.

  • Ikonopisarstwem zajmuje się Pan około ośmiu lat, wcześniej był Pan żołnierzem zawodowym.

– Tak, przez 30 lat, a właściwie przez 33 lata. Tyle, ile żył Chrystus.

  • Był Pan na różnych misjach wojskowych…

– Tak, i tam właśnie spotkałem się z ikoną, tak samo piękną, jak nasza Matka Boża Jasnogórska, w klasztorze żeńskim greckokatolickim w Sajdanaji na terenie Syrii.

  • Już wtedy ikony przykuwały Pana uwagę, a wiele lat później stały się najważniejszą częścią Pana twórczości i życia. Bardzo dziękuję za rozmowę.

– Ja również Pani dziękuję.


ZBIGNIEW KOTYNIA – ur. w 1945 r., mieszka w Biskupcu na Warmii, żołnierz zawodowy, rzeźbiarz, malarz, ikonopisarz. Działania artystyczne rozpoczął w latach 60. XX w. od korzenioplastyki i rzeźby. Poszukując różnych dróg twórczych, w latach 90. maluje obrazy olejne, akwarele i gwasze. Od ok. 2008 r. pisze ikony. Tworzy je, opierając się na rzetelnych przekazach średniowiecznych, dotyczących technik ich wykonywania. Jego prace zawędrowały już do bardzo odległych miejsc świata. Nauczyciel rysunku i malarstwa. Prowadzi również zajęcia ze sztuki ikonopisania na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie.


MS 7/2016, 10 listopada

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *