BRWINÓWKulturaWywiady

KULT w Brwinowie

Rozmowa z basistą zespołu – Ireneuszem „Jeżykiem” Wereńskim

Tegoroczne, KULTuralne Dni Miasta Brwinów, rozłożone w czasie (zakończenie przewidziano na 12 września), rozpoczęły się w sobotę, 4 września, już po zachodzie słońca. O godzinie 20.00 na scenę usytuowaną na rogu ulic Piłsudskiego i Przejazd wyszedł zespól KULT. Koncert był zaplanowany na wrzesień ubiegłego roku, ale… pandemia. Jednak – lepiej późno niż wcale. Ci, którzy przybyli, na pewno wyszli usatysfakcjonowani. Prawie 2,5-godzinny występ mógłby być dłuższy, wszak zespół słynie z długich koncertów, bez względu na to, czy są biletowane, czy darmowe, jak ten w Brwinowie. Ale wymogi ciszy nocnej spowodowały skrócenie prezentowanego materiału. O tym, i nie tylko, dowiedziałem się z rozmowy z basistą Kultu – Ireneuszem „Jeżykiem” Wereńskim, jedynym muzykiem, poza liderem – Kazikiem Staszewskim, biorącym udział w nagrywaniu wszystkich płyt zespołu, tych studyjnych i koncertowych. W zespole gra od 1986 roku.

Ireneusz „Jeżyk” Wereński
  • Mocne Strony: – 35 lat, to taki mały jubileusz?

Ireneusz Wereński: – Można tak powiedzieć.

  • W jaki sposób trafiłeś do KULTu? Wcześniej grałeś już z Kazikiem w Polandzie (w latach 1980-81).

– Byliśmy kolegami – wymienialiśmy się płytami, chodziliśmy na te same koncerty itd. Więc gdy Piotrek Wieteska (ówczesny basista, dzisiaj manager KULTu) chciał zrezygnować z grania w zespole, to wytypowali mnie jako następcę. To były takie warszawskie klimaty koleżeńskie.

  • Dołączając, spodziewałeś się, że ta przygoda będzie trwała tyle lat?

– W życiu nie spodziewałem się, że to będzie trwało tyle czasu, bo traktowaliśmy to na początku, przynajmniej ja, jako fajną zabawę w muzykę, którą lubimy. Było tak, myślę, przez długi czas i dopiero po wielu latach przyszło takie zastanowienie się – dajcie spokój, ile to już trwa? W pewnym momencie stało to się nie tylko hobby i przyjemnym spędzaniem czasu, ale i zawodem. Ale granicy, kiedy tak się stało, nie odczułem. To tak jakoś płynnie przechodziło. Kiedy wychodziła pierwsza płyta Kultu, pracowałem na poczcie. Gdzieś wręczałem komuś telegram, a ten ktoś podpisywał i przy okazji mówi – „O, fajna płyta, gratuluję”. I wtedy zastanowiłem się, jakie dziwne to wszystko. Pracę na poczcie z graniem łączyłem jeszcze przez kilka lat, bo granie nie było dochodowe.

  • Kiedy stwierdziłeś, że możesz zrezygnować z pracy?

– W pewnym momencie zaczęło to być uciążliwe. Praca, próby, wyjazdy – trochę mi brakowało czasu na wszystko. W pewnym momencie zmieniłem pracę na półetatową, ale kiedy pojawiła się reaktywacja Brygady Kryzys (rok 1991), nagle zaczęło to być nie do okiełznania. Żeby pracować, nawet półetatowo, musiałem jakieś zamiany z kolegami robić, bo miałem jechać na koncert. Po prostu nie dało się pogodzić jednego z drugim i trzeba było się pożegnać.

  • Jakim zespołem jest KULT? Na koncercie w Brwinowie były całe pokolenia, Od dzieci, które przyszły wraz z rodzicami, po osoby, które mogłyby być ich dziadkami. Określenie „masowy” nie za bardzo pasuje do zespołu, ale międzypokoleniowy?

– Międzypokoleniowy na pewno. Często, kiedy rozmawiam z kimś z publiczności, ludzie mówią: Znam was od dziecka, bo moi rodzice słuchali, i tak mi zostało. Zazwyczaj bywa tak, że następne pokolenia są w opozycji do gustu rodziców, a tutaj bardzo często przychodzi wiele pokoleń, a nawet rodzice i dorosłe dzieci, Publiczność może teraz jest większa niż te 20 lat temu. Ale nie tylko przybywają, ale i ubywają. Niektórzy zmienili gust, upodobania muzyczne, znudziło im się. Jest taka wymiana. Poprzez sukces „Taty Kazika” poszerzyliśmy naszą publiczność o tych, którzy mniej byli zainteresowani muzyką rockową czy nowofalową, a bardziej piosenką – nazywam to poezją śpiewaną na rockowo. Nadal jest to duża część naszego repertuaru. „Baranek” to piosenka, bez której trudno sobie wyobrazić koncert Kultu, bo wiele osób na nią czeka. Jest sporo takich utworów sprzed wielu lat, które, ile byśmy płyt nie nagrali, są w dalszym ciągu obiektem pragnień kolejnych pokoleń przychodzących na koncerty. Chcą je usłyszeć na żywo. Przykład – „Polska”.


  • Koncert w Brwinowie miał się odbyć w ubiegłym roku, też we wrześniu. Często mieliście takie sytuacje?

– W tym roku graliśmy wiele koncertów przeniesionych z poprzedniego. Nawet trasa „Unplugged” (bez prądu), którą gramy co roku, nałożyła się na trasę z 2021 r. Czasami nie wiedzieliśmy, czy gramy trasę 2020 w 2021, czy już 2021. Takie, czasami śmieszne sytuacje były przez to.

  • W zeszłym roku mieliście zaplanowaną coroczną „Trasę Pomarańczową”. Ile koncertów udało się Wam zagrać?

– Z „Pomarańczowej” udało się nam zagrać tylko w Koszalinie i w Warszawie, na stadionie Syrenki. Odmrożenie było jednak tylko na moment i znów trzeba było się wycofać. Nie wiemy, jak to będzie w tym roku. Zanim zostały jeszcze podane terminy, ludzie dopytywali mnie o miejsca, bo chcą iść na pierwsze koncerty, by ewentualnie nie stracić tych, które będą odwoływane. Jak wiemy – nic nie jest pewne.

  • Na trasach „Pomarańczowych” macie fajne okolicznościowe koszulki, których próżno jednak później szukać. Szukałem tych ubiegłorocznych…

– Na koncerty jeżdżą dwa różne stoiska. Na „Pomarańczowej” i „Bez prądu” z koszulkami wydawanymi przez managera i zespół, a na innych koncertach sklepik SP Records (wydawca) – oni mają, jeśli chodzi o koszulki, inny asortyment. Koszulki historyczne, czyli z poprzednich tras, można kupić już tylko w drugim obiegu. Sprzedawane są tylko przy okazji tras, później już nie. Czasami jest tak, że na ostatnich koncertach już nie ma pełnej rozmiarówki. I zawsze sprzedają się do końca.

  • A skąd pomysły na koszulki?

–To nasz przyjaciel od lat – Andreas Torneberg – autor plakatów. Studiował w Polsce, na warszawskiej ASP. Kiedyś ogarniał graficznie stronę zespołu. Koszulki często robi z naszych zdjęć, które mu przysyła manager. Wychwytuje jakiś moment z ujęcia, z tego tworzy swoją wizję, ale ma też i inne pomysły (np. 2019). Jego projekty mają podobny charakter graficzny. Ta sama stylistyka, ten sam autor, jest ciągłość.

  • Jak pandemia i lockdown wpłynęły na zespół? Były odwołane koncerty…

– Uciekło gdzieś główne źródło dochodu zespołu. Każdy przechodził ten czas inaczej. Jako zespół wydaliśmy płytę z Pol’And’Rock’Festival (grudzień 2020), która czekała na swój moment i ten pojawił się w pandemii. Zaczęliśmy pracować nad nową płytą („Ostatnia płyta” ukazała się w maju tego roku).

  • Jak przygotowujecie płytę – próbujecie, przesyłacie sobie pliki?

– Zazwyczaj jest to praca na żywo, czyli spotykamy się i dłubiemy wspólnie. Czasami ktoś ma pomysły, które są już bardziej zaawansowane kompozycyjnie. Niekiedy ktoś przynosi pomysł, i z niego powstaje coś całkiem innego, niż autor miał na myśli.

  • Nowa płyta była nagrywana w zmienionym składzie? Skąd zmiany i co wnieśli nowi muzycy?

– Dwaj koledzy (Tomasz Glazik i Janusz Grudziński), w podobnym momencie, podjęli decyzje o odejściu. Dlaczego? – trzeba by ich zapytać. A nowi? – To też nie byli ludzie z ogłoszenia, ale tacy, którzy w naszych okolicach już działali. Saksofonista (Mariusz Godzina) grał w Buldogu (zespół Piotra Wieteski) i paru innych formacjach, gdzie grali koledzy z Kultu, a klawiszowiec (Konrad Wantrych) nagrał z Kazikiem i Wojtkiem (Jabłońskim – gitarzystą Kultu) płytę „Zaraza”, która wysadziła w powietrze radiową „Trójkę”. Dobra nowa krew przyszła do zespołu.

  • Podczas koncertu w Brwinowie zaskoczenie. Mieliście od lat stały zestaw bisów, a tu: „Krew boga” w środku setlisty, niedługo potem „Wolność”, to samo z „Polską”?

– Kiedyś ktoś do mnie pisał w trakcie koncertu, oczywiście przeczytałem po: – „Wszystkie bisy zagrane, aż się boję, co będzie na koniec”. Troszeczkę ta setlista się wymieszała, program też jest okrojony, bo nie wszystkie stare piosenki przygotowaliśmy w tym składzie tak na 100%. Zamierzamy na październik poszerzyć repertuar o kolejne stare i nowe piosenki. Teraz mamy przerwę w koncertowaniu i ten czas będzie przeznaczony na próby. Tak, jak mieliśmy w zwyczaju, chcemy, żeby koncerty na „Pomarańczowej” różniły się od siebie, żeby nie grać tego samego repertuaru przez cała trasę.

  • Jaką pulę utworów przygotowujecie?

– W puli ogólnej było gdzieś tak koło 60-tki i być może uda się do tej liczby piosenek wrócić.

  • Czy wrócicie do stałych bisów?

– Są stałe, pięć innych. W Brwinowie musieliśmy skrócić, bo godzina ciszy nocnej, a koncert przedłużył nam się przez wręczanie płyty. Zaczęliśmy punktualnie, bo było ograniczenie czasowe i głupio było zacząć później i skracać. Nie zdążylibyśmy zagrać wszystkiego.

  • Kiedy nastąpiło odmrażanie kultury, z uwagi na limity, koncerty były rozbijane na 2 występy jednego dnia. Kult słynie z tego, że gra długie koncerty. Jak sobie radziliście kondycyjnie?

– Na szczęście te rozłożone na 2 dziennie to były koncerty bez prądu, na których się głównie siedzi, a muzycznie najcięższą pracę mają dęciaki – na pewno więcej niż na koncertach elektrycznych. Ale graliśmy pełny repertuar tych koncertów, nawet jak były 2 dziennie. Czyli był koncert 2,5 godziny, godzina przerwy i następne 2,5. I powiem szczerze, po takim maratonie, bo jeszcze trzeba dojechać na miejsce, zrobić próbę dźwięku, wieczorem zmęczenie dawało znać o sobie.

  • Po powrocie byliście spragnieni grania. Czy czujecie, że publiczność też?

– Zauważyłem, że przynajmniej na początku wszyscy, łącznie z nami, rzucili się, jak na coś bardzo wyczekiwanego. I chyba to dalej jeszcze trwa, Obawy są, czy ta koncertowa muza znowu się nie wyciszy, więc wszyscy starają się jak najwięcej z tego skorzystać, jeździć po Polsce na koncerty, itd.

  • Podczas pandemii o Kulcie zrobiło się głośno przy okazji dwóch historii. Pierwsza dotyczyła oświadczenia zespołu w związku z pomocą państwa dla artystów, której zespół zdecydował nie przyjąć?

– Jak zwykle, nie zawsze każdy czyta wszystko, co zostało napisane, czasami tylko nagłówki i tytuły. I na tym buduje opinię. Dziennikarze, czy czytelnicy. Z tego co pamiętam, w naszym oświadczeniu było napisane, że każdy ma swoją sytuację życiową i my postanowiliśmy tak, a nie inaczej. Wyjaśniliśmy naszą decyzję. Może ktoś faktycznie poczuł się niezręcznie, parę osób się na nas obraziło. Na pewno nie mieliśmy zamiaru wywoływać fermentu w branży.

  • Druga historia, która też się echem odbiła – koncerty dla zaszczepionych. Jako zespół powiedzieliście takim koncertom – nie.

– Bo gdzieś ta wolność wyboru powinna być. Powiem ci, że w zespole chyba prawie wszyscy są zaszczepieni, na pewno zdecydowana większość – dwiema dawkami. Pozostawienie wyboru jest bardziej ludzkim odruchem niż przymuszanie do czegokolwiek. Byłem na imprezach, gdzie się tylko wypełniało oświadczenie.

  • Czy z twoich doświadczeń pandemia zmieniła ludzi? Są teraz bardziej otwarci czy odwrotnie – przestraszeni, mniej życzliwi?

– Trzeba by było przeprowadzić rozrachunki, bo z tego, co widzę to wszyscy jesteśmy stęsknieni towarzystwa, rozmów, spotkań, koncertów, których nie mieliśmy przez pandemiczne zamknięcie. Ale, jak widać, jest też kilka takich tematów, które nas skłóciły np. antyszczepionkowcy kontra zwolennicy szczepień obowiązkowych. Takie skrajności, które zaczęły nas znowu różnić i dzielić. Chyba jednak większość otworzyła się bardziej po pandemii na świat. Doświadczyli, że nie wszystko jest dane na zawsze. Chyba nikt by nie pomyślał, że nie będzie można chodzić na koncerty, że nie będą się odbywać. Że nie będzie można swobodnie przemieszczać się po kraju, że nie uśmiechniesz się do kogoś na ulicy – bo będziesz chodził w masce, nie uściskasz znajomego – bo nie wypada w tych czasach. Będziesz siedział w domu i rozmawiał przez komunikatory, dzieci będą miały zdalną szkołę. Takie rzeczy były nie do wyobrażenia. Nie myśleliśmy, że są one czymś normalnym. A nagle mogą nam zostać zabrane. I teraz cenimy bardziej taką normalność.

  • W Brwinowie wręczono Wam platynowe płyty za sprzedaż „Ostatniej płyty”. Teraz poza nośnikami materialnymi (CD, winyle, kasety), odnotowuje się dość duży procent sprzedaży nośników cyfrowych przez internet. A ty, jaki byś wybrał ?

– CD – jako wygodną sprawę. Nie mam gramofonu. Wolę mieć płytę w ręku niż zgraną na twardy dysk czy pendrive. Obejrzeć grafikę, przeczytać książeczkę.

  • Płyta Kultu , do której masz największy sentyment?

– W dalszym ciągu jest to płyta „Spokojnie”. Czasami jest tak, że jakaś nowa płyta powstaje, i jest duży „rajc”, ale jednak z czasem wraca na szczyt zawsze „Spokojnie”.

  • Jak zaczynałeś grać w Kulcie, byliście grupą kolegów. A teraz ?

– Jak to zwykle w takich większych społecznościach bywa, są grupy, które spędzają ze sobą więcej czasu. Ja mieszkam w Zielonej Górze, więc nie uczestniczę we wszystkich towarzyskich sytuacjach, ale kolegujemy się w dalszym ciągu.

  • W przyszłym roku KULT będzie świętował 40-lecie – istnieje od 1982 r.

– Nie wiem, czy będzie z tego powodu jakieś wielkie święto, ale tak z kalendarza wynika…

„Ostatnia płyta”, która miała swoją premierę 28 maja, w ciągu 3 miesięcy sprzedała się w nakładzie przekraczającym 300 tys. egzemplarzy! Z tej okazji podczas koncertu w Brwinowie przedstawiciele wytwórni SP RECORDS, wydawcy większości płyt zespołu, wręczyli muzykom Platynowe Płyty.

Informacje o „Trasie Pomarańczowej” można znaleźć na stronie zespołu: kult.art.pl


Rozmawiał, robił zdjęcia (oraz dopisywał w nawiasach)
Wojciech Grzesik

MS 16/2021, 30 września 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *