URSUS

Gruba znaczy gorsza?

Jak być grubą w świecie tak bardzo nieprzychylnym grubości? Była o tym mowa podczas spotkania autorskiego z reporterką Marią Mamczur w dniu 6 czerwca w bibliotece „Skorosze” (ul. Dzieci Warszawy 27a). Omawiano na nim najnowszą książkę dziennikarki pt. „Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach”. Trwająca podczas niego dyskusja pokazała, jak mocna jest współcześnie dyskryminacja osób otyłych.

Odczarowanie słowa

Rozmowa rozpoczęła się od przyjrzenia się wspólnie skojarzeniom, jakie wywołuje w społeczeństwie tytułowy epitet. A wywołuje konotacje mocno pejoratywne takie jak np. tłusta, spasła. Najgorsze jest jednak to, że nie odnosimy tego słowa wyłącznie do wyglądu. Grubości często przypisuje się wręcz gorsze cechy charakteru. Osoba gruba to ta, która nie należy do elity, nie można jej pokochać, nigdy nie zrobi żadnej kariery. I nawet jeśli skojarzenia te są błędne (bo przecież widzimy wokół masę grubych osób odnoszących sukcesy) to jednak społeczeństwem wciąż rządzi właśnie taki wizerunek osób grubych. Powiedzieć, że jest to krzywdzące to zdecydowanie za mało. – Tym tytułem chciałam trochę odczarować to słowo. „Gruba” powinno określać wyłącznie wygląd, tak jak epitety typu „wysoka” czy „niska” – powiedziała Maria Mamczur. – Gdy ktoś mówi o sobie, że jest gruby, to w moim odczuciu podnosi głowę, walczy o swoje prawa i o równouprawnienie. Bohaterki mojej książki głośno mówią, że są grube. Chciałam oddać im głos. Sama zresztą jestem gruba – dodała.

Przyczyny otyłości

Gdy widzimy osobę grubą to najczęściej zakładamy, że jej dodatkowe kilogramy wynikają z lenistwa i przejadania się. Tymczasem, jak podkreślała Maria Mamczur, przyczyn otyłości jest znacznie więcej, podała liczbę 52. – To nie jest tak, że otyłość bierze się zawsze z jedzenia wiadra frytek. To jest bardziej skomplikowane. Może wynikać z zaburzeń odżywiania, np. kompulsywnego zajadania stresu i emocji. Jedna moja bohaterka przejawiała napady wilczego głodu i potrafiła zjeść 20 tys. kalorii dziennie (co ciekawe, ona akurat nie była gruba, bo miała też bulimię). Jak już nie miała niczego pod ręką to zjadała nierozmrożone mrożonki i resztki ze śmietnika. Dziewczyna wykształcona i inteligentna, ale nie radziła sobie ze stresem. Paradoksalne jest to, że jej stres wynikał z wyglądu. Chciała być zgodna z kanonem, ale nie pasowała do rozmiaru 36 – opowiedziała bohaterka spotkania. Są też sytuacje, w których tycie wynika z niezdiagnozowanych problemów zdrowotnych, np. choroby Hashimoto. Niekiedy przyczyny grubości mogą być nieco zaskakujące. Np. gdy myślimy o chorobie onkologicznej to widzimy wychudzoną, bladą, kruchą postać. Natomiast nie zawsze tak jest, sterydy zażywane w terapii onkologicznej też mogą powodować tycie. Osoby grube były zresztą nawet w… obozie w Oświęcimiu – uszkodzenie wątroby przez głód prowadziło do ich puchnięcia.

Wrogie społeczeństwo

Konkludując, nikt nie chodzi z transparentem, dlaczego jest grubym. Dlaczego więc automatycznie zakładamy, że znamy przyczynę? A robimy tak, niestety nagminnie i wszędzie. Autorka książki opowiedziała o przypadku dziewczyny, którą wyrzucono z autobusu, bo zajmowała według kogoś za dużo miejsca. Inna bohaterka usłyszała w swoim miejscu pracy, w supermarkecie, taki komunikat od przełożonego: „Jeśli niczego ze sobą nie zrobisz, to idziesz na zaplecze. Nie możesz straszyć klientów”. Podczas pandemii COVID-19 zdarzały się przypadki, że osoby grube trafiały na koniec kolejki do respiratora. W USA osoby grube muszą płacić wyższe ubezpieczenie zdrowotne. Bohaterkom książki Mamczur zdarzyło się usłyszeć nawet od lekarza taki tekst: „Pani schudnie to wtedy pogadamy”. W efekcie osoby otyłe często zupełnie rezygnują z chodzenia do lekarza, bo boją się jego reakcji. Są to przykłady segregacji, które sprowadzają osobę grubą do gorszej kategorii.

Co komu wolno?

Dziennikarka opowiedziała o przeprowadzonych kiedyś, zdumiewających badaniach, z których wynikało, że jeśli ktoś gruby zostaje oskarżony o przestępstwo, a na dodatek jest to kobieta, to jest bardzo prawdopodobne, że dostanie wyrok. Takie nierówności płciowe ujawniają się na poziomie społecznym znacznie częściej. Grubi mężczyźni też są stygmatyzowani, ale więcej się im wybacza. Dotyczy to zwłaszcza nadwagi i otyłości pierwszego stopnia. Tutaj większej stygmatyzacji doświadczają kobiety. Gdy mamy do czynienia z większą otyłością – stygmatyzacja jest odczuwana w jednakowym stopniu przez kobiety i mężczyzn. Reporterka zwróciła także uwagę na używane przez nas słowa. Podczas gdy grubszy mężczyzna bywa określany jako „misiek”, kobieta częściej otrzymuje bardziej pejoratywne przywary takie jak: krowa, wieloryb, pasztet. – Jest to pokłosie obowiązującego przez długi czas patriarchatu – skomentowała dziennikarka.

Okrutni my sami?

Powyższe przykłady zachowań społecznych mogą nas bulwersować. Zanim jednak ocenimy je z – zasługującą na to – mocną dezaprobatą to przyjrzyjmy się, czy my sami zupełnie nie przejawiamy takich oznak dyskryminacji. Choćby nieświadomie. Pisarka jest zdania, że w mniejszym lub większym stopniu fatfobii, czyli niechęci do osób grubych, ulega każdy z nas. Przyjrzyjmy się zatem naszym własnym komunikatom. Niekiedy na pierwszy rzut oka wcale nie wydają się one jawną dyskryminacją. – Jesteś taka ładna, jakbyś schudła to byłabyś taka śliczna – czy zdarzyło Ci kiedyś wypowiedzieć lub pomyśleć taki tekst? To też nie jest ok! To prztyczek ukryty pod płaszczykiem komplementu. Spójrzmy na komunikaty, jakimi karmimy samych siebie. Gdy tyjemy to mówimy o sobie źle. W przypadku wielu osób dodatkowe kilogramy wręcz rządzą ich życiem i postrzeganiem własnej wartości.

Wymogi społeczne

Podczas dyskusji uczestnicy spotkania zastanawiali się nad przyczynami fatfobii. Choć w mediach pojawia się coraz więcej osób o pulchnych kształtach, to jednak właśnie szczupłość nadal kojarzy się z prestiżem społecznym. Współczesne społeczeństwo wciąż wymaga bycia zgrabnym, fit, wyrzeźbionym. Indukowanie lęku przed przytyciem też się niestety zwyczajnie – finansowo – opłaca. Panuje moda na trenerów personalnych, przeróżne diety (niekiedy postulujące sprzeczne założenia) czy doceniane szczególnie w Polsce suplementy diety. Współczesne tempo życia preferuje także szukanie szybkich rozwiązań, stąd wciąż tak absurdalne pomysły jak zażywanie larw tasiemca znajduje swoich zwolenników. Lub odchudzanie się w trakcie ciąży (to tzw. ciążoreksja – przedkładanie dbania o własną figurę nad zdrowy rozwój dziecka). Szukając przyczyn społecznej fatfobii pisarka mocno opierała się na literaturze. Wspomniała o badaniach Henriego Tajfela nad grupami społecznymi. Przynależność do jakiejś grupy sprawia, że patrzymy nieprzychylnie na przeciwną nam grupę. Ma to miejsce nawet wtedy, gdy podział zostaje dokonany zupełnie przypadkowo, np. poprzez rzut monetą. – Nie jesteś w mojej grupie? Jesteś wrogi. Na tej samej zasadzie wrogość wywołują w nas osoby otyłe, przedstawiciele innej grupy niż nasza – wyjaśniła pisarka.

Fatfobia

Pisarka odwołała się także do badań Sabriny Strings zestawiających fatfobię z rasizmem (książka: Fearing the black body: the racial origins of fat phobia). Zgodnie z tym podejściem fatfobia miała służyć dystynkcji klasowej: oddzieleniu elit od całej reszty. Szczupłe, białe ciało było wyznacznikiem elit, do których miała dążyć cała reszta. Już w czasach Oświecenia grubość była wyrazem niższości rasowej i klasowej. To służyło dwóm celom: miało jednocześnie upokarzać czarne kobiety i dyscyplinować te białe. Skoro rasizm jest karalny to może zatem i fatfobia powinna być karalna? – To śliska sprawa. Nie jestem za karaniem, jestem za edukowaniem, wyczulaniem, budowaniem wrażliwości społecznej. Po to napisałam tę książkę. Bo nie każdy ma na dzień dobry wysoki poziom empatii. Ale każdy ma w sobie możliwość otwarcia się na nowe rzeczy – podkreśliła pisarka.

O autorce

Maria Mamczur przyznała także, że nie było jej łatwo napisać tę książkę. Nawet nie z powodu tematu, który bez wątpienia jest kontrowersyjny – pisarka już wcześniej sięgała po takie tematy, np. w książce pt. „Żony gejów. O tym, czego nikomu się nie zdradza”. Obszarem jej zainteresowania zawsze były uwikłania społeczne, wykluczenie, dyskryminacja, marginalizacja, nierówności społeczne. Tym, co było dla niej szczególnym wyzwaniem, tym razem to własne doświadczenie opisywanego problemu. Sama, jak przyznała, przez długi czas zmagała się z tyciem wynikającym z niewyjaśnionych problemów zdrowotnych. – Żeby napisać tę książkę, musiałam wcześniej wykonać pracę nad samą sobą – podsumowała. Było jednak warto, bo książka spotkała się z dużym zainteresowaniem zarówno uczestników spotkania, jak i generalnie czytelników. Faktem jest, że o grubości napisano już dużo. W literaturze brakowało jednak współczesnej, bezpośredniej perspektywy osób grubych. Książka Marii Mamczur wspaniale wypełnia tę lukę.

Tekst i zdjęcia: Marlena Hess

MS 13-14/2022, 18 sierpnia 2022