FOTORELACJEMICHAŁOWICE

Aktywny weekend w gminie Michałowice

Kajaki, rowery, nordic walking, a może piknik? Którą z tych letnich aktywności lubisz najbardziej? Gmina Michałowice zadbała o to, aby podczas tegorocznych Gminnych Dni Dzieci i Rodziców każdy znalazł coś dla siebie. Organizowana w dniach 4–5 czerwca br. impreza miała wyjątkowo bogaty i kuszący harmonogram. Zadbano nie tylko o dobrą zabawę, ale także wzajemną rywalizację oraz rozwój nowych umiejętności. Redakcja „Mocnych Stron” postawiła na szkolenie kajakarskie.

Kopalnia atrakcji

Na pierwszy dzień zaplanowano szkolenie kajakarskie prowadzone przez doświadczonych instruktorów, rodzinny rajd nordic walking nadzorowany przez Katarzynę Kabalę oraz zawody rowerowe „Ojcowie na start”. Była to już dziesiąta edycja tego ostatniego – wyścigu rowerowego, po raz pierwszy organizowana na terenie gminy Michałowice. Wzięło w nim udział ponad 200 młodych rowerzystów ze swoimi rodzicami, startując w aż 9 kategoriach wiekowych. Patronat nad wydarzeniem objęła wójt gminy, Małgorzata Pachecka. Dzień zakończyły warsztaty o wpływie zdrowego odżywiania na kondycję fizyczną. Ciąg dalszy atrakcji miał miejsce drugiego dnia. Niedzielny harmonogram obejmował m.in. szkolenie kajakarskie dla następnej grupy kursantów oraz kolejny, dziesięciokilometrowy rajd rowerowy, tym razem z podchodami. Trudno było wziąć udział we wszystkim, ale z pewnością każdy znalazł coś dla siebie. Nasz wybór padł na niedzielne, całodniowe szkolenie kajakarskie, podczas którego udało nam się porozmawiać z instruktorami.

Zacznijmy od podstaw

Kajaki to doskonały sposób na aktywny wypoczynek nad wodą. Warto z nich korzystać umiejętnie, o czym przekonywali prowadzący warsztaty instruktorzy ze Stowarzyszenia ABC [Aktywnie, Bezpiecznie, Ciekawie] oraz Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Kajakarstwa. Podczas pierwszej części, mającej miejsce na zalewie w Komorowie, uczestnicy zdobywali kompetencje, by następnie wykorzystać je podczas spływu rzeką Utratą – oczywiście pod baczną opieką instruktorów. Szkolenie rozpoczęło się od zaprezentowania podstawowych czynności, takich jak: wsiadanie do kajaka, prawidłowe trzymanie wiosła, różne sposoby skręcania, płynięcie tyłem czy omijanie przeszkód. Tego dnia stawiano przede wszystkim na bezpieczeństwo – bezwzględnym wyposażeniem każdego kajakarza była przede wszystkim kamizelka. Przedstawianą teorię od razu ćwiczono w praktyce. Choć sama teoria również była bardzo ciekawa – instruktorzy opowiedzieli o różnych typach kajaków, wioseł, a nawet generalnie samego kajakarstwa. Są różne jego odmiany – inaczej pływa się po morzu w towarzystwie fal, inaczej na spokojnym zbiorniku, a jeszcze inaczej na pełnej przeszkód i wyzwań rzece górskiej.

Akcja ratownicza

Kursanci mogli zresztą sami doświadczyć tych różnic – wiele osób najpierw pływało w kajakach dwuosobowych, a potem w jedynkach, w których sami odpowiadali za wszystkie manewry. W towarzystwie wielu doświadczonych instruktorów nawet początkowo stresujące elementy stawały się dla wszystkich coraz łatwiejsze do przyswojenia. Właśnie to było jednym z najważniejszych walorów tych warsztatów kajakarskich – organizujące je Stowarzyszenia zadbały o to, aby nad każdą grupą czuwało kilku opiekunów. Ich wiedza i przyjazne nastawienie sprawiły, że kilka osób zdecydowało się nawet na uczestnictwo w tzw. akcji ratowniczej pod koniec dnia. Polegała ona na celowym wywróceniu się z kajaka po to, aby zamiast wszechogarniającej, początkowej paniki, dokładnie wiedzieć, co należy zrobić. Okazało się, że takie doświadczenie było dla kursantów nie tylko bardzo pouczające, ale także sprawiło im dużo frajdy. – Najbardziej podobały mi się wywrotki i pływanie po rzece, gdzie był prąd. Nie bałbym się już teraz wypadnięcia z kajaka, jakby mi się przydarzyło niezamierzenie – powiedział nam 9-letni Robert, uczestnik kursu. Korzystając z obecności tak wielu instruktorów nie mogliśmy sobie odmówić krótkiej rozmowy z nimi podczas wydarzenia.

Rozmowa z instruktorem – Bartoszem Sawickim

MH: Czy kajaki to bardziej Twoja praca czy pasja?

BS: Zawodowo pracuję na Politechnice, a kajaki to moja pasja, która stopniowo, ale bardzo mocno rozwija się od mojej wczesnej młodości. Obecnie zajmuję się szkoleniami na poziomie ogólnopolskim oraz szkoleniami instruktorów. To trwające obecnie szkolenie w Komorowie jest raczej dla osób początkujących, ja specjalizuję się bardziej w tych osobach, które już coś potrafią. Jednak często osoby, które teoretycznie długo pływają, mają utrwalone złe nawyki. Także im trzeba przekazać wtedy pewne podstawy.

MH: I jak przebiega z Twojej perspektywy to szkolenie? Zgodnie z oczekiwaniami?

BS: Jest idealnie. Pomaga też na pewno super pogoda. Akwen jest spokojny, więc nie ma dużego ryzyka wywrotki. A nawet jeśli się zdarzy, to jest to raczej frajda. W drugiej części dnia będziemy płynąć na rzekę, więc będą nowe wyzwania, będzie więcej manewrowania.

MH: Czy z Twojej perspektywy możliwe jest dobre nauczenie się pływania kajakiem samodzielnie, bez wsparcia instruktora?

BS: Można nauczyć się samodzielnie, zwłaszcza na takim spokojnym zalewie jak ten tutaj dzisiaj. Ale istnieje coś, co ja określam jako bariera średniozaawansowanego. Jeżeli będziesz się uczyć wyłącznie sama, to pewnych rzeczy nie nauczysz się nigdy. I potem budujesz w sobie taką barierę psychiczną polegającą na tym, że boisz się, że się wywrócisz. Czyli np. będziesz omijać miejsca, które dla mnie i dla osób, której więcej pływają, są po prostu zabawą. Np. pływanie na morzu w otoczeniu fal albo rzeka z elementami górskimi. Takie miejsca dostarczają dodatkowego pobudzenia i adrenaliny. I czerpie się z tego przyjemność. Natomiast jeśli ktoś nigdy tego nie robił, nie wziął żadnych lekcji, to będzie miał przed nimi blokadę. To, co my tutaj robimy można określić jako kajakowy start, czyli najniższy z pięciu stopni ustanowionych przez PSKK, czyli Polski System Kwalifikacji Kajakowych. Koncentruje się on na opanowaniu podstaw i na bezpieczeństwie. Ale także na oswojeniu wywrotki z kajaka – co wtedy robić, jak ten kajak postawić, jak do niego wejść. Na początku może się to wydawać trochę straszne, ale zupełnie takie nie jest. Jak masz już daną czynność wielokrotnie przećwiczoną to z biegiem czasu nie jest już w ogóle straszna.

MH: Mówimy dzisiaj dużo o bezpieczeństwie. Czy w Twojej karierze kajakarskiej zdarzały się jakieś naprawdę niebezpieczne sytuacje?

BS: Tak, jak najbardziej zdarzały się. Kiedy płyniemy po trudnych akwenach, to zdarzają się różne sytuacje. Nie mam na myśli szkoleń. Wiadomo, jakieś ryzyko zawsze jest, we wszystkich sportach zresztą. Ale jak np. ktoś biega po prostej i się przewróci, to może sobie co najwyżej nabić guza. W przypadku kajaków ładujemy się w niebezpieczne miejsce np. na morze, gdzie jesteśmy daleko od brzegu albo w góry, i jeśli coś pójdzie źle, to trzeba mieć w swoich zasobach kilka różnych metod, żeby się ratować.

MH: Co lubisz w tym sporcie?

BS: Najbardziej lubię jego uniwersalność. To, że mogę popływać po jeziorku z dzieciakami. Albo można pojechać nad rzekę górską po zupełnie inny rodzaj doznań. Możesz popływać z rodziną kanadyjką i wspólnie biwakować. Jest tu wielka rozmaitość. U mnie w rodzinie razem z żoną od dawna pływamy kajakami. I pamiętam, jak urodziła nam się pierwsza córka, to zastanawialiśmy się, kiedy będzie bezpiecznie, żeby można było ją zabrać nad rzekę i kajak. I skończyło się wtedy konkluzją, że bardziej boję się dojazdu samochodem nad tę rzekę niż tego, co się dzieje na rzece. Bo na rzece w stu procentach panuję nad sytuacją. Tam wszystko wiem, od nikogo nie zależę, żaden pijany kierowca tira nic mi nie zrobi. Na wodzie jestem panem sytuacji. A na drodze mogę nie być.

MH: Jakieś przesłanie na koniec do naszych Czytelników?

BS: Moje główne przesłanie jest takie, że kajakarstwo nie kończy się na wypożyczeniu kajaków. Bo to jest obraz nienajlepszy. Tymczasem kajaki to piękny sposób na kontakt z naturą.

Rozmowa z kierownikiem kursu kajakarskiego – Markiem Ożógiem

MH: Jaka jest dzisiaj tutaj Państwa rola?

MO: Trwa ogólnopolski weekend szkoleń kajakowych finansowany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Kajakarstwa uzyskało grant na takie szkolenia w całym kraju. Jest siedem miejsc, w których w ten weekend szkolimy. Są to: zalew w Komorowie, port Czerniakowski w Warszawie, Klub Albatros obok Łodzi, Żory na Śląsku, Tleń na północy Polski i klub Żabi Kruk w Gdańsku. To wszystko odbywa się w ten weekend, prawie w tych samych godzinach. W każdym miejscu stosowany jest ten sam system i te same zasady. Czyli szkolimy według Polskiego Systemu Kwalifikacji Kajakowych na poziomie 1-szym i 2-gim obejmującymi podstawy. Czyli jak dobrać sprzęt, jak założyć poprawnie kamizelkę, jak wsiąść do kajaka.

MH: Czy celem tych szkoleń jest też zainspirowanie ludzi do kajakarstwa?

MO: Trochę na pewno tak. Realizujemy tu zresztą kilka celów. Z racji, że jesteśmy również ze Stowarzyszenia ABC działającego na terenie gminy Michałowice to chcemy zwrócić uwagę mieszkańców na to, że jest tu piękny zbiornik, z którego można korzystać. Można go zagospodarować rekreacyjnie albo właśnie tak szkoleniowo. Można byłoby zrobić tutaj jakieś skromne zawody, treningi czy grę w kajak polo. To jest nasza idea. Chcemy też pobudzić do takich aktywności grono pedagogiczne, dlatego w szkolenie włączyło się kilku nauczycieli. Z kolei ideą Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Kajakarstwa jest to, żeby nie poprzestawać w kajakarstwie wyłącznie na wypożyczalniach. Rynek spływów kajakami jest olbrzymi, ale bardzo często polega on na tym, że w wypożyczalni jest wydawany kajak, a potem jest odbierany na finiszu. Ludzie z wypożyczalni nie szkolą. Dużo ludzi pływa od wielu lat wyłącznie instynktownie. Nauczyli się być może sami, może byli na jakimś spływie, może ktoś im coś podpowiedział. My chcieliśmy pogłębić im to szkolenie, żeby dało im ono takie super podstawy. I tak, też zachęcić ludzi, pokazać im, że taki sport jak najbardziej jest dla nich dostępny. I jeszcze jeden główny cel – żeby jak najmniej kajakarzy ginęło. Niestety co roku ginie statystycznie 8 kajakarzy – nie zawsze początkujących.

MH: Czy zajmuje się Pan kajakarstwem zawodowo czy bardziej hobbystycznie?

MO: Nie, tylko hobbystycznie (uśmiech). Zawodowo jestem projektantem.

MH: Pytam o to dlatego, że to dobrze pokazuje, że spokojnie można mieć takie dwie różne sfery w życiu.

MO: Jak najbardziej. Myślę też, że ludzie z różnych powodów angażują się w kajakarstwo. Ja wybrałem je głównie z rekreacji, robiąc spływy rodzinne. Od pięciu lat jestem w Stowarzyszeniu Instruktorów i Trenerów Kajakarstwa i od tamtej pory zajmuję się bardziej szkoleniem. Nie pływam dużo w górach. To jest mój cel, żeby popłynąć w góry. Morze nie jest moim celem. Rodzinnie jestem tutaj nawet dzisiaj – są tu moje córki, była także moja żona, która jest prezesem Stowarzyszenia ABC.

MH: Jak wrażenia po tym weekendzie? Czy było dobrze? Jak pojętność uczniów?

MO: Naszym celem było zaangażować ludzi do sprawdzenia się w roli kajakarzy. Oczywiście jeśli przyjdą tacy, którzy już więcej pływają – też super. Ci, którzy mówią, że pływają od 20 lat i przychodzą to nawet dla nich takie szkolenie jest wartościowe – pokazujemy im, że można efektywniej pływać i jeszcze lepiej wykorzystywać swoje umiejętności. Nie celowaliśmy w żadną konkretną grupę. Byliśmy zainteresowani wszystkimi, którzy są zaciekawieni tym sportem. Ja jestem zadowolony. Podobało mi się zaangażowanie ludzi. Wydaje mi się, że nikt się nie nudził, a wiele osób przełamało swoje bariery. Czyli np. dzieci, które czasem boją się jeszcze pływać samodzielnie. Rodzice też przełamali strach, że dziecko pływa samo w kajaku. I to jest super.

MH: Rodzice pewnie boją się najbardziej, że dziecko wypadnie z kajaka.

MO: Błędy i wywrotki się zdarzają. One są wpisane w ten sport i w ogóle w rekreację. My też dążymy do tego, żeby przełamać swoje lęki i wyjść ze swojej strefy komfortu. Nawet wywrotki nie ma się co bać. Zdarza się każdemu, także instruktorom. Trzeba tylko wiedzieć, jak wtedy zareagować. To jest przełamanie pewnych barier. Czasem robimy też pokazowe rzeczy i ten pokaz niekiedy nam się nie uda.

MH: Bardzo dziękuję za rozmowę i wszystkiego dobrego.

MO: Ja również dziękuję i wzajemnie.


Marlena Hess

MS 10/2022, 23 czerwca 2022

Zdjęcia: Marlena Hess i Sylwester Żółtowski